Wielce Czcigodni Państwo! Tu inspicjent lotu,
Serdecznie wszystkich witam w progach samolotu
Sławnych Linii Lotniczych Dawne Bohatery
A rozmach skrzydeł jego czterdzieści i cztery.

Teraz, w imieniu swoim i szczęsnej załogi
Pragnę przedłożyć Państwu niezbędne wymogi
Dla bezpiecznej podróży na pokładzie statku,
Gdzie biec należałoby w wypadku wypadku,
By nie było żałoby, lub w nagłej awarii,
Prócz zanoszenia modlitw do Dziewicy Marii,
Panny świętej, co Jasnej broni Częstochowy
I w Ostrej świeci Bramie. Która grób zamkowy
Jak łzę wkrótce upuści do mogił królewskich, 
Łzę mroczną i najcięższą z wszystkich ciał niebieskich.

Jeżeli nie zaradzą litanie maryjne,
Wrzućmy w pamięć podręczną wyjścia awaryjne.
Od tyłu w przód zerkając i na wszystkie boki
Gdyby przyszło nam skakać na dalsze obłoki,
Jeśli zaś przyjdzie skoczyć na obłoki niższe
Wtedy wszystko co małe wyda nam się wyższe.
Świecą dwa wyjścia z przodu, z tyłu dwa się patrzą,
Pasażerowie w środku przez okna niech skaczą.
Dla wszystkich starczy miejsca pod nieba sufitem,
Zatem mąż niech uprzejmie przepuści kobiétę.

Bagaż podręczny wsadźmy do schowka nad głową,
W tym dostojny kapelusz. Jak wiemy, niezdrowo
Wykłócać się o takie pańskie przywileje,
Bo Niemki znów nas zbiją, świat znowu wyśmieje.
I troskliwie przed lotem przepasać się trzeba,
Zanim ziemia odsłoni błękitny brzeg nieba
Zanim się rozkołyszą ciężkich chmur okręty
Na grzbiecie wieloryba i jeździec wyklęty
Ze swym kubkiem zwyczajnym malowanym w bratki
Z nutką zielonej ruty i w modre bławatki,
Z którego niegdyś piły dziewczyny bez wianka,
Pewnie to ich kochanek, pewnie to kochanka.

Telefonom też proszę uciąć wszystkie głowy,
By nic nie zakłócało braterskiej rozmowy,
By nic nie przeszkadzało Wielkiemu Woźnicy,
Zdalnie nami sterować w podniebnej pszenicy.
On nami pokieruje do Wzniosłego Celu,
Pasąc diabelskie muchy na krwi oficerów,
Gniotąc zbożowe kręgi w woniejącym polu
Wonią bliższą niż fiołki i mak w Neapolu.

A jeśli gdzieś w kabinie ciśnienie opadnie,
Z uskrzydlonej powały grad masek wypadnie,
Maski tlenowe sfruną na wszystkich jak ptaki,
Byśmy mogli powrócić do swojej Itaki.
Byśmy mogli bez końca z Itaki uciekać,
Z jednej otchłani w drugą, z Polaka w człowieka.

A gdy masek zabraknie – co się czasem zdarzy –
Można tanio dokupić w bezcłowej sprzedaży,
Nasi Drodzy Dostawcy trzymają się mocno,
Zgotują nam karnawał, mgłę rapując skoczną.
Maski dowolnej maści, maski i maseczki,
Byśmy mogli powrócić do swojej wioseczki,
Gdzie naszą chatkę z kraja kropidełko kropi,
Wszak pod święconą chmurką nikt się nie utopi.

Pod fotelami jeszcze czuwa kamizelka,
Gotowa by ją przywdziać na nasze skrzydełka.
Gdy już skrzydła za oknem uwiędną z łoskotem,
By pełzać milczkiem jak wąż łudzący despotę,
Że to zwykły samolot, nie nadęty balon,
Z napędem księżycowym Narodowy Salon,
Przekłuty dziobem ptaka o szponach zajęczych,
W buraczkowym kolorze i zapachu tęczy.
Aż zza kobiecej kiecki wyjdzie kot trojański
I spod krzyża zadzwoni na Archanioł Pański,
Aż załopocze flaga biało-buraczkowa
Aż stolicę przeniosą stąd do Zapieckowa.
Krzyż ma kształt samolotu, samolot kształt krzyża,
Odlot Nasz Narodowy z przytupem się zbliża,
Narodowy Nasz Odpust, bez skazy zaraza,
Na pokładzie lotnego inaczej Pegaza –
Okulałej Kasztanki z bulońskiego lasku,
W piękny ranek majowy szukającej blasku.

A więc pasy zapnijmy Wrodzy Przyjaciele,
Śpieszmy się kochać słońce, nie było go wiele.
Po trupach już ktoś idzie, po trupach do celu,
Śpieszmy się kochać ludzi, zostało niewielu.
Śpieszmy się kochać ludzi, zostało niewielu.
Śpieszmy się kochać… 

                                                (Reszta tonie w mglistym zielu,
Skołowanej maszyny silniki zwodzone,
Zatem mąż niech uprzejmie – przodem puści żonę.)



Zenon Fajfer (ur. 1970) – poeta, twórca liberatury – jednego z nurtów współczesnej awangardy, łączącego tekst z materią książki (łac. liber) w organiczną całość. Wspólnie z Katarzyną Bazarnik opublikował trójksiąg Oka-leczenie (prototyp 2000, wyd. 2009) oraz (O)patrzenie (2003), ponadto autor poematu w butelce Spoglądając przez ozonową dziurę (2004), tomów poezji: dwadzieścia jeden liter (2010), Powieki (2013), Widok z głębokiej wieży (2015), poematu dramatycznego Odlot (2019) oraz zbioru tekstów teoretycznych i programowych Liberatura czyli literatura totalna. Teksty zebrane z lat 1999-2009 (2010). Od kilku lat konstruuje Zegar Bezczasowości.

Maria Pietras (ur. 1997) – skończyła LP w Lublinie z dyplomem na specjalności tkanina artystyczna. Ilustratorka, graficzka, studentka III roku grafiki warszawskiej ASP. Jej prace charakteryzują się mnogością kolorów, zróżnicowaniem struktur oraz linearnym detalem.