Stromo
idzie
w łydy
kopnięty kamyk
spada o dzień drogi
Madzia z przodu
Hania z tyłu
koślawe rośliny
chudy drób
koszule schną na
paralityku
ksiądz wchodzi na sołtysa
chłop schodzi pod rower
Która działała
W drodze na plażę
mijało się żeliwną pompę,
która działała.
Pociągnąłem
i zmoczyłem sobie czapkę.
Zwieńczona gałką,
w zaciekach rdzy,
pod kranem u nasady
głębokie naczynie
zbierające wodę,
obok w otwartej skrzynce mechanizm,
jakieś kable i rury,
niezrozumiały i brudny.
Na sorze
Do domu, woła, krążąc wokół krzesełek
w pidżamie i z glutem, wyrywa się, lecę
omijając manatki koczujących z nami
rodziców innych dzieci. Nie chce pić,
nie będzie tutaj spać, do domu! mleka!
Już nic jej nie boli, nic jej nie dolega.
Rzuca głową, jakby termometr ją żądlił.
Ciągle sceny o to, że nie chce do domu,
a teraz do domu! jakby spadła bomba.
Zwątpili w Tutu
Szukając miejsca do zaparkowania
słuchałem audycji o Jazz Jamboree.
Radiosłuchacze pamiętają,
Miles Davis, 88, Tutu,
posłuchajmy raz jeszcze. Więc słuchałem,
jak męczą Tutu (po raz pierwszy),
szukając miejsca, jak z jakimś
bezsensownym zapałem walą w bębny,
jakby tam wtedy w Pałacu Kultury
zwątpili w Tutu. Na szczęście
ktoś wyjeżdżał. Włączyłem migacz.
Zamknąłem samochód i poszedłem stamtąd.
W co wierzymy, kiedy wierzymy w wolny rynek?
Że szwagier sprzeda gołębnik.
Że w pasmanterii dobiorą guzik.
W żel pod prysznic.
Że fryzjer strzyże, barber goli
też siebie, ale nie farbuje,
chociaż podcieniuje
lepiej niż fryzjer.
Kto podcieniuje ciebie?
Kto farbuje siebie?