Mój tata był świętym człowiekiem

Nad morzem uczył mnie, jak rzucać kaczki
wynajdować kamienie
rzucać płasko i najmocniej jak się da
trafił uciekającego przed anemiczną falą dzieciaka w głowę
naszym najlepszym kamieniem, który odbił się tylko raz.
Uczył mnie, jak grać w piłkę
z zaangażowaniem, być mniejszym
ale szybszym i bardziej zwrotnym
strzelając karnego złamał rękę mojemu koledze
stojącemu na bramce
ale to nie był prawdziwy kolega
tylko sąsiad z bloku. Może to było tylko zwichnięcie?
Mój tata żyje, ale czuję po nim pustkę
jakby nie żył już od tamtych czasów
to nie jest życie
to nie jest prawdziwe życie
to nie jest życie, z którego moglibyśmy być zadowoleni.
Codziennie całuję mojego martwego tatę w czoło
czółko, czułki, czuwanie, czemu tak?
Codziennie smarując kajzerkę nutellą
wyprawiam pogrzeb mojemu tacie
nutella jego krwawica
rok temu miałem dwanaście lat
rok temu miałem dwanaście lat i już wiedziałem,
że życie nie ma sensu
rok temu miałem pięć lat
i rzucałem kaczki lepiej niż ojcowie moich wrogów.
Każde urodziny mojego taty obchodzimy w milczeniu.
Za rok będę mieć osiemnaście lat
ale już teraz nie widzę przyszłości
innej niż ta, z której nie będziemy zadowoleni.
Każdy mój wytrysk: to tata płacze
ale tak jest ok.
Plemnik, z którego powstałem, miał kształt idealnej łzy,
nie miał ogona.
Moi rodzice nie chcieli mieć dzieci
a ja to rozumiem.
Zwłoki mojego ojca doradzają mi w castoramie:
nie kupuj drzwi, przez które nie będziesz chciał wejść
nie kupuj muszli, która udźwignie każde twoje gówno
nie kupuj kwiatów kasjerce
po chuj tu właściwie wlazłeś, gdy mogłeś pójść do biedronki?
bądź smutny
bądź smutny to wychodzi ci najlepiej
zatrzymuj gówno w sobie najdłużej jak się da
urodzisz kamień
płaski, gładki, uderzająco podobny
tak

Moja mama była jeszcze lepsza od ojca

Była jak nutella tylko jeszcze lepsza
Żadne zakupy mi jej nie zastąpią
(żyje, ma się dobrze, nie rozmawiamy ze sobą)

Dom, doom

Nigdy nie stworzę domu
bo nie wiem, jak wychodzi się z lodówki
siedzę gołą dupą na torcie
i nie wiem już, co jest kakaowym kremem
a co zwykłą sraczką, bo siedzę w lodówce
w całkowitej ciemności.
Nigdy nie stworzę prawdziwego domu
bo nie nauczono mnie wstawać z łóżka
odważnie
ucieczka z domu wymaga odwagi
zostanie w domu wymaga odwagi



Sagittarius A* – Najbliższa ci czarna dziura, która wysyła sygnały.

Rafał Kwiczor (ur. 1985) – mieszka w Warszawie. Kiedyś studiował malarstwo na UAP, teraz ilustruje jako freelancer. Buduje skomplikowane narracje oparte na ruchu, w których trzeba odkryć element uruchamiający całość. Gra z lat 90. – The Even More Incredible Machine idealnie oddaje jego ilustracje, sposób, w jaki działa i jak tworzy zamknięty, smutny, nostalgiczny a nawet przygnębiający świat, wypełniony zakłopotanymi głowami w przestarzałych fryzurach.