Kiepska powieść

Pojechała ze mną na wycieczkę, nudna i trudna – ciągle próbuję ją przeczytać. Wracam do niej raz po raz, za każdym razem ze zgrozą, i choć nie robi się od tego ani trochę lepsza, znamy się już całkiem nieźle. Kiepska powieść, moja stara znajoma.

Moja siostra i królowa angielska

Od pięćdziesięciu lat nic tylko ględu, ględu, ględ i smędu, smędu, smęd. Czego by moja siostra nie zrobiła, naszej matce wiecznie było mało – ojcu zresztą też. Wyjechała do Anglii, by się od nich wyrwać, i poślubiła Anglika, a gdy umarł, poślubiła kolejnego Anglika, ale i to nie wystarczyło.

Aż tu nagle przyznano jej Order Imperium Brytyjskiego. Rodzice przylecieli na ceremonię, i z drugiego końca sali balowej patrzyli, jak siostra wychodzi na środek i rozmawia z królową angielską. Byli pod wrażeniem. Matka napisała mi w liście, że nikt z pozostałych odznaczonych nie rozmawiał z królową tak długo. Nic dziwnego – moja siostra to, niezależnie od okoliczności, straszna gaduła. Ale gdy zapytałam, co siostra miała na sobie, matka nie była pewna – białe rękawiczki i jakąś workowatą sukienkę, powiedziała.

Czterech Lordów Parlamentu wspomniało moją siostrę w swych dziewiczych mowach – tyle przecież zrobiła dla niepełnosprawnych i, zdaniem matki, zawsze traktowała ich dokładnie tak, jak każdego napotkanego człowieka. Do swoich kierowców zwracała się jak do Lordów, a do Lordów – jak do niepełnosprawnych. Wszyscy ją uwielbiali i nikomu nie przeszkadzało, że miała w domu nieposprzątane. Matka twierdzi, że nadal ma nieposprzątane i że nadal nie dba o figurę, niepotrzebnie sprasza do siebie tych wszystkich ludzi, pozwala, by masło leżało na wierzchu przez cały dzień i zbyt chętnie zwierza się temu zaprzyjaźnionemu Hindusowi ze spożywczaka na rogu, a do tego usta jej się nie zamykają, ale ona (nasza matka) i nasz ojciec czują, że teraz, gdy moja siostra zrobiła tyle dobrego i jest tak powszechnie podziwiana, trudno im na nią narzekać.

Co do mnie, jestem dumna z siostry, i szczęśliwa, że dostała nagrodę. Cieszy mnie też, że nasi rodzice wreszcie na chwilę zamilkną, i wreszcie dadzą jej spokój, choć nie sądzę, by była to dłuższa chwila i przykro mi, że nie obeszło się bez królowej angielskiej.

List do Producenta Mrożonego Groszku

Szanowny Producencie Mrożonego Groszku!
Piszemy do Pana, ponieważ uważamy, że groszek Pańskiej produkcji, widoczny na zakupionym przez nas opakowaniu, ma wyjątkowo nieatrakcyjny kolor. Przedmiotem naszej troski jest plastikowe opakowanie o pojemności 450 g, przedstawiające trzy albo cztery strączki, w tym jeden pęknięty. Niestety, zieleń wysypujących się z niego groszków jest mdła i pożółkła – bardziej kojarzy się z grochówką niż ze ślicznymi, soczyście zielonymi kuleczkami, które Pan tak naprawdę sprzedaje. Co gorsza, opakowanie przedstawia Pański produkt w trzykrotnym powiększeniu – Pański groszek wydaje się przez to mączysty, przejrzały i tym mniej zachęcający. Ponadto jego zgaszony kolor niefortunnie kontrastuje z agresywną, neonową zielenią pozostałych elementów graficznych. Porównaliśmy Pańskie opakowanie z innymi opakowaniami mrożonego groszku i nie mamy wątpliwości: wypada najsłabiej. Większość producentów żywności reklamuje się podkoloryzowanymi podobiznami swoich produktów, przekłamując w ten sposób rzeczywistość. Pan postępuje odwrotnie – pozwala Pan, by Pański groszek wydawał się nieapetyczny, choć wcale taki nie jest. Przeciwnie, bardzo nam wszystkim smakuje i dlatego nie chcielibyśmy, by Pański interes ucierpiał. Upraszamy więc: niech Pan przemyśli tę artystyczną wizję.
Z poważaniem

Egzekucja

z Flauberta

Oto kolejna opowieść o ludzkim współczuciu. W pobliskiej wiosce pewien młody mężczyzna zamordował bankiera i jego żonę, zgwałcił służącą, a piwnicę doszczętnie osuszył z wina. Osądzono go, uznano za winnego, posłano na gilotynę. I cóż? Egzekucja tego osobliwego koleżki przyciągnęła do wsi ciekawskich z całej prowincji, a było ich przeszło dziesięć tysięcy. W piekarniach zabrakło chleba, w gospodach – miejsc. Ludzie tłumnie nocowali więc na zewnątrz: aby zobaczyć śmierć tego człowieka, kładli się spać na śniegu.

I pomyśleć, że kręcimy głowami nad losem gladiatorów… O, szarlatani!

Oto jak w ekspresowym tempie przeglądam stare numery TLS

Nie chce mi się czytać o życiu Jerry’ego Lewisa.

Chce mi się czytać o ssakach drapieżnych.

Nie chce mi się czytać o portrecie kastrata.

Nie chce mi się czytać tego wiersza:
„(…) i stoję tak / nad wodą, wśród elektrolitów (…)”

Chce mi się czytać o inkaskich kipu.

Nie chce mi się czytać o:
losach pandy chińskiej
encyklopedii bohaterek szekspirowskich

Chce mi się czytać o:
prosionkach szorstkich
trzmielach łąkowych

Nie chce mi się czytać o Ronaldzie Reaganie.

Nie chce mi się czytać tego wiersza:
(„I po cóż siedzieć w autobusie / kipiąc?”)

Chce mi się czytać o powstaniu South Pacific:
(„To studium stanowi znaczący wkład w badania nad wciąż nieoczywistą historią broadwayowskiego musicalu”)

Nie interesuje mnie:
Oksfordzki przewodnik po dziejach kanadyjskiej wojskowości

Nie interesują mnie (a przynajmniej nie dzisiaj):
Hitler
londyńskie produkcje teatralne

Interesują mnie:
psychologia kłamstwa
Anne Carson o śmierci swojego brata
francuscy pisarze, których podziwiał Proust
poezja Katullusa
przekłady z serbskiego

Nie interesuje mnie:
powstanie Statuy Wolności

Interesują mnie:
piwo
Prusy Wschodnie po II wojnie światowej
filosemityzm

Nie interesuje mnie:
arcybiskup Canterbury

Nie interesuje mnie ten wiersz:
(„Światło skrzy się w trawie / nad cielesną wydmą…”)

Nie interesują mnie:
sojusz angielsko-portugalski
lamparty w heraldyce

Interesują mnie:
wykłady Borgesa
Ćwiczenia stylistyczne Raymonda Queneau
obwoluty na przestrzeni dziejów bibliografii
(„Oto nareszcie doceniono ich znaczenie…”)

Nie interesują mnie:
przyjaźń Elgara i Schenkera
twórczość Alexandra Pope’a
pióro wieczne T.S. Eliota

Nie interesuje mnie:
brytyjska Komisja Audytowa

Interesują mnie:
społeczne walory altruizmu
budowa Pont Neuf
dzieje dagerotypii

Nie interesuje mnie:
Spis powszechny w Wielkiej Brytanii – historia kulturowa
(„Dzięki tej uczonej księdze, czytelnik pojmie – rzecz zbawienna – że, mutatis mutandis, podobne kontrowersje toczyły cenzus od początku jego istnienia”)

Nie interesuje mnie:
Akordeon w Ameryce – historia kulturowa
(„Ściśnij sobie”)

Interesuje mnie:
muzeum kosiarek w Southport

Nie interesują mnie:
historia brytyjskiej krytyki telewizyjnej
moda na Oscarach
(„Dresscode Akademii kiedyś i dziś: jak zmienił się od 1928?”)

Nie interesuje mnie:
Anacaona: pasjonujące przygody pierwszego girlsbandu na Kubie

Interesują mnie (prawie zawsze):
felietony J.C. i poczynania tzw. Piwnicznego Labiryntu

Nie interesują mnie– chwila, może jednak:
dzieje dyplomacji
autobiografia Laury Bush

Ödön von Horváth na przechadzce

Pewnego razu, gdy Ödön von Horváth przechadzał się po Alpach Bawarskich, z dala od utartego szlaku odkrył szkielet mężczyzny. Za życia był to ewidentnie turysta – miał jeszcze plecak i to prawie nowy. W środku von Horváth znalazł sweter i inne ubrania, jedzenie, dawno już niejadalne, pamiętnik oraz gotową do wysłania pocztówkę z alpejskim widoczkiem. „Świetnie się bawię” – zapewniała.

W pociągu

Łączymy się, choć nic mnie z nim przecież nie łączy, w niechęci do dwóch kobiet, które siedzą przed nami (po dwóch stronach przejścia) i gadają jak najęte. Marszczymy brwi. Pożałowania godne maniery.

Jakiś czas później zerkam na niego (siedzi po drugiej stronie przejścia) i widzę, że dłubie w nosie. Ja tymczasem zajadam kanapkę z pomidorem, z której – pożałowania godne nawyki – kapie mi na gazetę.

Gdybym to ja dłubała w nosie, nie wspomniałabym o tym słowem. Zerkam na niego raz jeszcze: dłubie, jak dłubał.

Co do kobiet, siedzą teraz obok siebie, ciche i schludne. Jedna czyta magazyn, druga – książkę. Niewiniątka.

Poprawki: 1

Ogień z zasady jest ciepły i czerwonawy. Wyrzuć te wszystkie zbędne przymiotniki.

Gęś też wyrzuć: strasznie głupia. Wystarczy już chyba, że szukają śladów stóp.

Mała głowa brzmi obraźliwie: pozbądź się małej głowy. (Choć Eliot tak ją lubi – jest bardzo trafna). Mała głowa wylatuje, wlatuje głowa wąska. 

Kiedy powinien pojawić się wielki kapelusz? Ten, przez który kobieta, podróżniczka i nauczycielka angielskiego, została omyłkowo aresztowana za działalność wywrotową? Mogłaby go nosić od początku albo założyć trochę później. Czy powinna mieć na imię Nina? Wielki kapelusz wędruje na koniec i wraca na początek.

Czy można uczciwie powiedzieć, że ten mężczyzna już na zawsze pozostanie kawalerem? Zaręcza się przecież z sąsiadką – swoją drogą, w samą porę – a skoro tak, żaden tam z niego kawaler i nie należy tak o nim mówić.

Później Anna zakochuje się w mężczyźnie o imieniu Hank, ale pada słuszna uwaga, że w mężczyźnie o imieniu Hank to raczej nikt by się nie zakochał. Dlatego mężczyzna nie ma już na imię Hank, tylko Steffen, choć Steffen to przecież dziecko z Long Island, a Anna to jego siostra.

Przyjaciel z dzieciństwa

Kim jest ten staruszek w wełnianej czapce? Ten trochę ponury, który właśnie mnie minął?

Gdy go wołam, odwraca głowę i w pierwszej chwili też mnie nie poznaje – tej staruszki w zimowym płaszczyku, która głupkowato się do niego uśmiecha.

Stara baba, stara ryba

Ta ryba, która ciąży mi na żołądku od południa, była strasznie stara, jeszcze zanim postanowiłam ją usmażyć i zjeść – nic dziwnego, że mi teraz niedobrze, starej babie trawiącej starą rybę.

Copyright © Lydia Davis. By kind permission of the author.



Lydia Davis (ur. 1947 w Northampton) – amerykańska pisarka. Pracuje w State University of New York at Albany. Znana głównie z krótkich, jedno- lub dwustronicowych opowiadań. Pisze również wiersze, powieści i eseje. Zajmuje się też przekładem na angielski (głównie literatury francuskiej, m.in. Flauberta czy Prousta). W 2013 roku otrzymała nagrodę The Man Booker Interntional Prize for Fiction.

Helena Sitarek (ur. 2004) – tłumaczka z Łodzi. Od 2019 roku uczestniczka programu mentorskiego UŁ „Zdolny uczeń – świetny student”. Finalistka Olimpiady Literatury i Języka Polskiego. Za przekłady nagrodzona tytułem laureatki XV i XVI edycji Konkursu Literackiego o Nagrodę FanFila organizowanego przez UAM. Kociara nieuleczalna.