Za każdym
razem mniejsze. Jak to jest
zatrzymać się w rozwoju? I na te słowa, jak na głupie
przystało, zaczęło
się cofać. I cofa się, ku uciesze matki,
do samego płodu. Widziane, ostatnio, za ojcem, szło w proch.
a młodym się robi niedobrze
Że nigdzie nie masz takiego nieba.
I o tych, co już byli za Wielką Górą,
i za opłatą poskaczą do zdjęcia pstryk! rozpalone włócznie.
I o tych domkach z gówna, wolnych od obciążeń.
(propozycja dla stołówek szkolnych)
Do warg lgnie wszystko
T. Venclova: „Zatrzymaj się”
Z całą naszą mizerią penisów i vagin
Kroczy się w lepsze jutro, w miłosierną przyszłość.
W łonie jej z wolna płomyk przebudza się blady.
W wieży, w parze czy w stadzie – byle z kroplą magii.
Bez niej trudniej niż trudno – nam, iluzjonistom,
Z całą naszą mizerią penisów i vagin.
Jutro lepsze od dzisiaj? Po co Wenus, nagiej,
Futro? Dla ukrycia wad? Woda na młyn zmysłom?
W łonie jej z wolna płomyk przebudza się blady?
Litwo, ojczyzno nasza, nie przywiązuj wagi
Do faktu, że się nami szczycą, tam, nad Wisłą,
Z tą całą ich mizerią penisów i vagin.
I wybacz, jeśli umiesz, lub poddaj pod obrady
Tę poezję, której czar… że niby prysł? prysnął?
W łonie jej z wolna płomyk przebudza się blady.
Po nas potop czy potok? Kopalne z nas gady?
Spuścizna nasza wielka, wystarczy jej liznąć.
Z całą naszą mizerią penisów i vagin.
W łonie jej z wolna płomyk przebudza się blady.