Tytuł ostatniej książki Richarda Powersa, Listowieść, nawiązuje do koron drzew w lesie, a jednocześnie oddaje warstwową konstrukcję tej opowieści, zbudowanej na podobieństwo lasu. Niektórzy krytycy uznają Powersa za pisarza „top-down”, czyli takiego, który przedstawia swoje postaci „od góry”, w szerokiej perspektywie historycznej, naukowej lub muzycznej. Ci sami krytycy narzekają, że niezwykle inteligentni bohaterowie Powersa nie są ludzcy, nie żyją, nie oddychają, nie współodczuwają. W Listowieści autor zdaje się podważać te głosy, gdy – z typową dla siebie naukową błyskotliwością – opisuje drzewa, które oddychają i porozumiewają się ze sobą, współistniejąc w quasi-społecznych relacjach z innymi drzewami i tworzoną przez siebie biosferą. Życie drzew przypominało życie rozumnych istot na długo przed narodzinami człowieka i będzie trwało długo po jego końcu, do czego z pewnością doprowadzi między innymi samobójcze wycinanie lasów. Powers wie, że ludzkość potrzebuje „dobrych opowieści”, by uwierzyć w apele naukowców – co w książce powtarza bohater, psycholog – dlatego tworzy wiele różnorodnych postaci o bogatej przeszłości, które umiejscawia w gęstej sieci wątków drugoplanowych (ang. understories, w tłumaczeniu Michała Kłobukowskiego jest to „poszycie” – J.P.). Jednocześnie rozwija fabułę powieści w ten sposób, że jej korzenie stają się tak rozbudowane, jak korona. Listowieść to fikcja, która powstaje „od dołu” i pnie się ku górze, przedstawiając świat z lotu ptaka – i dzięki temu dorównuje najlepszym z wcześniejszych książek Powersa.
Uwaga: na czwartej stronie okładki anglojęzycznego wydania Listowieści znajduje się cytat z mojej recenzji powieści Powersa zatytułowanej Orfeo, w której twierdzę, że jest on jednym z najznakomitszych żyjących powieściopisarzy amerykańskich.
Uwaga druga: rozmawiałem z Powersem kilka razy, gdy odwiedzał uniwersytet, na którym pracowałem, zdarzało nam się też korespondować o jego książkach.
Uwaga trzecia: przeczytałem wszystkie jedenaście powieści, które napisał, ale zrecenzowałem tylko te, które uważam za najciekawsze i najprzydatniejsze.
Uwaga czwarta: odkąd w 1973 roku przeczytałem Tęczę grawitacji [Thomasa Pynchona – red.], najbardziej poruszającą powieść o tematyce ekologicznej wydaną w ostatnim półwieczu, upodobałem sobie książki, które z zasady są listowieściami, czyli tym, co nazywam „powieściami-systemami” [systems novel] – w dorobku Powersa są to powieści w rodzaju Gold Bug Variations (Wariacje złotego żuka), albo Gain (Pożytek) czy The Echo Maker (Twórca ech), za którą otrzymał National Book Award w 2006 roku. Jeśli wychodzicie z podobnych założeń co ja, z pewnością uznacie Listowieść za wnikliwą i ważną książkę, która z unoszącym się nad nami życiem robi to, co Pynchon ze skamielinami leżącymi głęboko w ziemi. A jeśli nie macie tych samych upodobań co ja, może się tak zdarzyć, że po lekturze Powersa staną się zbieżne z moimi.
Powers jak zwykle kreuje narratora o ograniczonej wiedzy, który czasem tylko ogląda przyszłość bohaterów wszechwiedzącym okiem. Niekiedy sam Powers zabiera głos zamiast swoich postaci i wtrąca uwagi na temat sztuki. W następującym fragmencie autor zdaje się bezpośrednio zwracać do wspomnianych krytyków, broniąc tego rodzaju fikcji, który sam uprawia:
Każda z nich [książek, które są czytane bohaterowi na głos – T.LC.] zakłada, że w sumie liczy się tylko strach i gniew, przemoc i pożądanie, wściekłość zaprawiona zdumiewającą wyrozumiałością – czyli charakter. Wiara ta jest oczywiście zaledwie odrobinę mniej dziecinna od przekonania, że Stwórca Wszechświata fatyguje się wydawaniem wyroków jak sędzia w sądzie federalnym. (…) Życie trwa w stanie znacznie większej mobilizacji, a świat przegrywa właśnie dlatego, że żadna powieść nie zdoła przedstawić walki o jego los w sposób równie frapujący jak zmagania między kilkorgiem zbłąkanych ludzi (s. 473).
Mobilizowanie fikcji „na szerszą skalę” wymaga pomysłowości – to jedno z ulubionych słów Powersa, zarówno w tej, jak i w innych jego powieściach. Jako dawny programista, muzyk i student genetyki Powers zdaje sobie sprawę z roli, jaką odgrywa forma w przekazywaniu informacji. Najbardziej innowacyjną formalnie powieścią Amerykanina jest zapewne Gold Bug Variations, której układ przywodzi na myśl zarazem czteroczęściową strukturę DNA i Wariacje Goldbergowskie Bacha. W pierwszej, krótszej części Listowieści jedna z postaci spogląda na „fraktalną” koronę drzewa. James Gleick w książce zatytułowanej Chaos całe dekady temu dowodził, że gałęzie drzew tworzą nielinearne, fraktalne i samopodobne wzory, powielając kształt nie tylko całego drzewa, ale i pojedynczych gałęzi1. Również Listowieść ma fraktalną strukturę. Tytuły czterech kolejnych części – Korzenie, Pień, Korona i Nasiona – oddają budowę całej książki i wskazują kierunek jej rozwoju. Przykładem tej fraktalnej pomysłowości Powersa są podobieństwa, rozwidlenia, połączenia i dalsze rozgałęzienia, które zachodzą między dziewięcioma postaciami przedstawionymi w osobnych, niezależnych od siebie podrozdziałach.
Choć łatwo określić, jakie były dotychczasowe losy bohaterów, Powers dostarcza niewielu wskazówek chronologicznych, co ma zapewne związek z dwuznaczną koncepcją poszycia [understory], która często powraca w książce. Zdaje się, że większość postaci urodziła się na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Wyjątkiem jest porte-parole Powersa – Patricia Westerford, botaniczka i autorka Tajemnego lasu, przeciwniczka wycinki drzew starsza o dwadzieścia lat od reszty postaci. Ma zresztą te same inicjały co Peter Wohlleben, autor popularnej książki Sekretne życie drzew. Gdybyście mieli jeszcze ochotę pogrzebać w korzeniach Listowieści, z pewnością znaleźlibyście nawiązania do A Natural History of North American Trees (Historia naturalna północnoamerykańskich drzew) Donalda Peattiego; Gai Jamesa Lovelocka, z której zostało zaczerpnięte motto i Thoreau, z którego utworów pochodzi kilka cytatów. Dla zainteresowanych historią wylesiania w Stanach Zjednoczonych: powieść Annie Proulx z 2016 roku zatytułowana Barkskins (Korowaci). A jeśli chodzi o to, jak wygląda krajobraz po karczowaniu, sprawdźcie Vineland Pynchona – podobnie jak Listowieść jest to książka o strukturze inspirowanej fraktalami, której akcja także rozgrywa się w krainie sekwoi.
Niektóre drzewa rosną bardzo wolno. Czytelnicy muszą uzbroić się w cierpliwość, czekając aż Powers przedstawi postaci, które są na różne sposoby związane z drzewami, a przy tym – straumatyzowane. Nicholas Hoel dorastał na farmie w Iowa wraz z jednym z niewielu ocalałych kasztanowców w okolicy. Przeżywa całą rodzinę, która ginie w oparach zepsutego grzejnika gazowego. Ojciec Mimi Ma sadzi morwę w rodzinnym ogrodzie w Illinois, a lata później popełnia pod nią samobójstwo. Występujący w powieści psycholog, Adam Appich, zaczyna utożsamiać się z drzewem klonowym po zaginięciu swojej siostry podczas wakacji na Florydzie. Douglasowi Pavlickowi, weteranowi wojny wietnamskiej i spadochroniarzowi, podczas desantu życie ratuje bananowiec. Neelay Mehta, syn hinduskich imigrantów mieszkających w Silicon Valley, zmaga się z kalectwem, które spowodował upadek z dębu, a z czasem staje się błyskotliwym twórcą gier komputerowych. Ray Brinkman i Dorothy Cazaly są małżeństwem, które po zawale Raya uczy się wspólnie czerpać przyjemność z oglądania drzew rosnących w ogródku. Z kolei studentka Olivia Vandergriff zaczyna dbać o drzewa dopiero po tym, jak ociera się o śmierć, rażona przez prąd.
Biorąc pod uwagę symetryczne układy, na których oparte są Korzenie, czytelnicy z początku mogą mieć wrażenie, że Powers jest raczej mistrzem, który manipuluje swoimi kukiełkami, niż opowiadaczem historii, które tworzą poszycie fabuły. Dopiero w części zatytułowanej Pień przekonujemy się, że podobne zaplecza bohaterów faktycznie mogą zbliżyć ich do siebie. Olivia i Nicholas poznają się przy galerii leśnej „Drzewna Sztuka Darmo” i – poszukując ukojenia – wspólnie przeprowadzają się na Zachodnie Wybrzeże, gdzie dołączają do „Sił Obrony Życia” (czyli organizacji, która przypomina ugrupowanie Earth First!), a wreszcie spędzają rok, mieszkając na platformie w pniu ogromnej sekwoi. Mimi i Douglas stykają się natomiast po tym, jak mały miejski park zostaje zniszczony, i dołączają do tej samej komórki działaczy w Oregonie, w której pojawia się także Adam Appich, by przeprowadzić wywiady z aktywistami w ramach badań do doktoratu o psychologii tłumu. Po tym, jak przewodnik grupy ginie, Douglas podczas demonstracji zostaje pobity przez policjantów, a Mimi zostaje ranna podczas innej manify, obie pary wraz z Adamem zakładają gang podpalaczy o nazwie Monkey Wrench. Kiedy jeden z członków umiera po nieudanej akcji – chodzi o podpalenie ośrodka budowanego w Idaho – ocaleni rozstają się. Tak kończy się część zatytułowana Pień.
Jako pisarz zainteresowany soteriologią, Powers skupia się na wartościach, które przyświecają jego ekoterrorystom, na wytchnieniu, jakie czerpią oni z natury, na ich nienawiści wobec przemysłu i policji, wreszcie zaś – na idealistycznym celu, jakim jest uchronienie reszty ludzkości od skutków karczowania lasów. Autor poświęca wiele stron na opisanie życia, które wiodą Olivia i Nicholas w sekwoi, dwieście stóp nad ziemią. Ta dosłownie rozumiana listowieść – pogoda, która nią porusza, formy biotyczne, które w niej istnieją, uważność i jasność myśli, których człowiek może doświadczyć, jeśli tylko zanurzy się w niej całym sobą – jest naukową i emocjonalną podstawą całej książki, kojarzącą się z Waldenem; w języku Powersa tkwi bowiem ta sama „ekstrawagancka” natura, której Thoreau doświadczał poprzez życie na uboczu. Olivia i Nicholas wraz z czytelnikami uczą się kochać swoje drzewo i to, co łączy je z lasem wokół; gdy drzewo zostaje ścięte, miłość, którą odczuwały postaci, obraca się w gniew przeciwko machinie postępu.
Jako pisarz zainteresowany soteriologią, Powers skupia się na wartościach, które przyświecają jego ekoterrorystom
Choć pięcioro aktywistów nigdy nie poznaje Patricii Westerford, kilkoro z nich czyta jej Tajemny las. Wątki naukowe pochodzące z tej książki wzbogacają Listowieść. Westerford jeszcze jako studentka odkrywa bowiem, że drzewa komunikują się ze sobą na różne sposoby: ostrzegają się nawzajem przed niebezpieczeństwem, aktywują różne strategie obronne, a niekiedy nawet wspólnie działają przeciwko zagrożeniu. Z początku jej badania są podważane przez innych botaników – zwolenników niszczycielskich metod karczowania lasów i hodowania młodych drzew, które sprawiają, że kompleksowe ekosystemy leśne ubożeją, zmieniając się w niezróżnicowane farmy sadzonek. Jednak kiedy kolejne badania potwierdzają wnioski zawarte w książce Westerford, badaczka staje się sławna. Odczyt, który wygłasza dla działaczy środowiskowych, jest wyjątkowym popisem erudycji. Różnica między wykładem bohaterki a powieściową narracją polega na tym, że drzewa, o których mówi Westerford, można z o b a c z y ć: wystarczy obejrzeć je w sieci. Westerford jest kolejną genialną naukowczynią w repertuarze postaci Powersa, a także pośredniczką, dzięki której autor może czerpać z międzynarodowych mitów o lasach i drzewach, nawiązując między innymi do podań o Yggdrasil i innych Drzewach Życia. Tak jak w przypadku misternej struktury Gold Bug Variations, opisy wyrafinowanych kształtów, które przybierają drzewa, i zapętlonych, coraz bardziej złożonych procesów sprzężenia zwrotnego zachodzących w środowisku naturalnym, nadają ciężaru opowieści Powersa.
Drugą ważną postacią, której aktywiści nigdy nie spotykają, jest Neelay Mehta, programista gier. Jeśli Westerford odgrywa rolę miłośniczki drzew i autorytetu w sprawach związanych z przeszłością lasów, Neelay jest wysokiej klasy kolekcjonerem specjalizującym się w zbieraniu danych na temat drzew przyszłości. Nawet jego nazwisko sugeruje wymiar „meta”. Rezygnuje z tworzenia popularnych gier komputerowych na rzecz programowania wirtualnych doświadczeń osadzonych w świecie przyrody i zatrudnia do tego setki innych programistów, by symulacje były tak bogate i zmysłowe, jak to tylko możliwe. Pod koniec innej powieści Powersa Gain kobieta umiera na raka, którego prawdopodobnie wywołały toksyny środowiskowe, ale autor pozostawia czytelnikowi nieco nadziei – jedno z jej dzieci zostaje onkologiem. Zamiast obstawać przy symulacjach komputerowych Neelaya, Powers w zakończeniu Listowieści idzie krok dalej, tworząc adeptów [learners], którzy – niczym aniołowie big data unoszący się nad nami – wykorzystują specjalne algorytmy do zbierania i organizowania tak kompleksowych danych o drzewach i reszcie świata natury, że ludzkość w przyszłości nie będzie musiała już tworzyć opowieści, by zapewnić sobie przetrwanie i uchronić się od samobójczych praktyk. Jedną ze współczesnych form działalności owych adeptów (o której Powers akurat nie wspomina) jest wykorzystywanie satelitów do zapobiegania nielegalnym wycinkom lasów i sprzedaży drewna.
Czytaj także:
Piotr Sadzik recenzuje
Anatomię melancholii
Roberta Burtona
Akcja Korony i Nasion rozgrywa się już ponad dwadzieścia lat po podpaleniu z 1979 roku. Aktywiści od dawna ukrywają się w podziemiu, przyjmując nowe tożsamości i podejmując nowe prace. Zdrada, poczucie winy, odsiadki w więzieniu, brak nadziei i scena zapowiadająca samobójstwo jednej z bohaterek składają się na pesymistyczną wymowę Korony. Nicholas tworzy obiekty artystyczne z ułamanych gałęzi, ale zobaczą je tylko adepci. Ray Brinkman i Dorothy Cazaly pozwalają swojemu ogrodowi zamienić się z powrotem w las, ale to nie-uprawianie natury, tak jak sztuka Nicholasa, jest drobnym gestem, pojedynczym ziarnkiem. Choć większość książki powstała zapewne przed wyborem Trumpa na prezydenta, Ryana Zinkego na ministra spraw wewnętrznych, Scotta Pruitta na administratora Agencji Ochrony Środowiska i Ricka Perry’ego na ministra energii, Powers pisze tak, jakby przewidział dzisiejsze antyśrodowiskowe działania rządu. „Wszystko tam umiera pozłoconą śmiercią” (s. 467). Mimo że Westerford napisała Nową metamorfozę i stworzyła bank nasion wszystkich zagrożonych gatunków, tylko adepci są nadzieją na stworzenie lepszej przyszłości w prawdziwym świecie. Powersowi udało się zebrać wystarczająco dużo informacji z najnowszych źródeł, by ukazać zawiłe funkcjonowanie drzew i uzasadnić potrzebę zachowania ich przy życiu. We wszystkie opowieści, które współtworzą Listowieść, wpisał też w ł a s n ą wiedzę, lecz mimo to zdecydował się stworzyć postaci działaczy, którzy zawodzą, a nawet doprowadzają do śmierci jednego ze swoich.
Jeśli adepci nie przekażą nam zbawczej listowieści w najbliższym czasie, będziemy potrzebowali wizjonerów [imaginers] – radykalniejszych (etymologia tego wyrazu pochodzi od „korzenia”, radix) niż ci, którzy występują w powieści. Choć przeczą temu zatrważająco niskie wyniki Jill Stein i partii Zielonych w wyborach w 2016 roku, działalność środowiskowa – a nawet ekoterroryzm – chyba nie są tak bezużyteczne, jak zdaje się sugerować Powers w tych partiach powieści, które rozgrywają się we współczesności. Westerford dowodzi bowiem, że lasy migrują w odpowiedzi na niesprzyjające warunki. Ray Brinkman zaczyna zajmować się drzewami po tym, jak odgrywa jedno z ruszających się drzew znanych ze sztuki Makbeta. Wyobraźcie sobie sto tysięcy ludzi, którzy przebierają się za drzewa i migrują do Waszyngtonu. To z pewnością byłoby wydarzenie, które zauważyliby zarówno adepci, jak i politycy. Albo coś w rodzaju „wojen choinkowych”? Szybkonożni działacze pokrywaliby nocą drzewka wystawione na sprzedaż pomarańczową farbą, która kojarzyłaby się z Agent Orange2 i akcjami skierowanymi przeciwko szkodliwym uprawom choinkowym. Posiadłości Kochów3 są pełne drzew. Czy dałoby się je obrączkować4 za pomocą dronów wyposażonych w lasery? Eko-samobójstwa też są formą zbrodni masowych. Ray Brinkman – człowiek na skraju [ang. brink – skraj] – jest prawnikiem, który twierdzi, że skoro planeta jest naszym domem, człowiek ma prawo jej bronić. Na Florydzie od 2005 roku obowiązuje prawo zwane „Stand your ground”. Wyobraźcie sobie, że tłum protestujących wdziera się na teren Mar-a-Lago5 i odbija nasz dom.
Dwadzieścia lat temu opublikowałem powieść Passing Off, w której ekoterrorystka zamierza wysadzić Partenon, ponieważ uznaje go za symbol manii budowniczej w mieście otoczonym wylesionymi górami. Niedawno odkryto, że jedna ze scen na płaskorzeźbach Partenonu ukazuje składanie ofiary z ludzi jako coś dobrego. Coraz częściej zastanawiam się nad tym, czy jedynym sposobem na spowolnienie, a nawet zapobiegnięcie katastrofie środowiskowej, nie będzie poświęcanie ludzkich żyć.
Coraz częściej zastanawiam się, czy jedynym sposobem na zapobiegnięcie katastrofie środowiskowej nie będzie poświęcanie ludzkich żyć
Ostatnia uwaga: tak jak Tyrone Slothrop, bohater Pynchona, moja rodzina w przeszłości utrzymywała się z wycinania lasów. Mój dziadek prowadził tartak w Vermoncie, stanie zielonych gór. Wujek też wycinał drzewa. Jako nastolatek korowałem drzewa i zajmowałam się układaniem pociętych pni. Nie sądzę jednak, żeby moje poczucie winy jakkolwiek wpływało na podziw, który odczuwam wobec Listowieści. Przeczytajcie elektroniczną wersję tej pięciusetstronicowej książki, chrońcie drzewa, przekazujcie dalej słowo Powersa, stańcie się zalążkiem tych szczególnych opowieści o świecie, dodajcie coś od siebie do uniwersalnych nauk adeptów, i pomyślcie o działaniu na rzecz środowiska, choćby przez wzgląd na swoje wnuczęta.
1 James Gleick, Chaos. Narodziny nowej nauki, przeł. Piotr Jaśkowski, Poznań 2018 (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).
2 Agent Orange – herbicyd, preparat stosowany przez wojsko amerykańskie w czasie wojny w Wietnamie. Spowodował ogromne szkody środowiskowe, a zawarte w nim rakotwórcze toksyny wywołały różnego rodzaju choroby u kilku milionów osób.
3 Bracia Charles i David Kochowie od dekad wspierają partię republikańską w Stanach Zjednoczonych. Są znani z konserwatywnych poglądów oraz krytycznego stosunku wobec ekologii i regulacji związanych z ochroną środowiska.
4 Obrączkowanie – zabieg stosowany w sadownictwie, polegający na usuwaniu pasa kory lub kolejnych warstw tkanki drzewnej w celu przerwania przepływu soków.
5 Mar-a-Lago – ośrodek o historycznym znaczeniu, wybudowany w Palm Beach w 1924 roku, który miał przejść w ręce Służby Parków Narodowych po śmierci pierwszej właścicielki. Ze względu na zbyt wysokie koszty utrzymania, posiadłość została zakupiona przez Donalda Trumpa w 1985 roku. Biznesmen często tam przebywał w trakcie swojej prezydentury.