Kiedy do tańca proszą mnie z oddali, po prostu wkładam siebie
w buty.
 NATALIA MALEK, Aplikacja planety

Poetyka Natalii Malek jest efektem kolejnych spójnych książek, opierających się na podobnych założeniach, choć wyraźnie różnych od siebie. Ta najnowsza udowadnia, że charakterystyczny dla poetki rodzaj namysłu nad wierszem i możliwościami formy jest przez nią konsekwentnie rozwijany. W Karapaksie pojawiają się elementy tak charakterystyczne dla poetyki Malek jak chociażby symultaniczne prowadzenie osi narracyjnych czy minimalistyczne frazy tworzone z niejednokrotnie sprzecznych lub wykluczających się wzajemnie twierdzeń. Istotną rolę odgrywają w tomie relacja między tekstami i obrazami, jak i szereg precyzyjnych wyborów typograficznych (m.in. rozplanowanie układu tekstów, bezszeryfowy font, odpowiednie odstępy, światła i marginesy). Książka potwierdza więc poetyckie strategie wypracowane przez Malek w Kordzie (2017) – dobrze przyjętym przez krytykę – którego graficzna szata została stworzona we współpracy z fotografką Anną Grzelewską. Kontynuację pewnych pomysłów widać w konstruktywistycznym podejściu do wiersza, odwoływaniu się do jego materialnego czy też „przestrzennego” wymiaru. Jak mówiła autorka przy okazji premiery Kordu:

Wiersz, jako forma, jest dla mnie obiektem – czymś, co się w pierwszej kolejności widzi. Moja wyobraźnia pracuje głównie obrazami, dużo rzadziej dźwiękami. Zarówno na poziomie pojedynczych słów, jak i zdań, jak i wierszy, jak i książki. Wiersz stoi chyba najbliżej rzeźby, ze swoją przemyślaną strukturą, kształtem, widzialnością.

Konstruktywistyczne stanowisko Malek ma swoje źródło w praktykach awangardowych, znajdując najpełniejszy chyba wyraz w koncepcie wiersza jako rzeźby czy też obiektu przestrzennego, wielokrotnie podkreślanym przez poetkę. Istotne są również próby ustanowienia takiej ontologii tekstu, która opierałaby się na (pozornej) oszczędności formalnej, zarazem intensyfikującej znaczenie, rozpraszającej, stawiającej czytelniczce opór. Wśród ważnych punktów odniesienia dla poezji Malek należałoby wymienić też poetów amerykańskich, przede wszystkim Williama Carlosa Williamsa czy Johna Ashbery’ego1. W wywiadzie udzielonym Agnieszce Budnik poetka stwierdza, że przyjęta przez nią poetyka służyć ma osiąganiu odpowiedniej „intensywności”:

minimalizm jest z jednej strony wyborem etycznym, a z drugiej – praktyką intensywności, na jakiej mi zależy. […] W kontekście minimalizmu lubię też przypominać o płótnach Marka Rothki, które są i minimalistyczne, i monumentalne, i tak nasycone, że patrząc w nie – już raczej nie na nie – można kontemplować.

Tę złożoną relację oszczędności i jednoczesnego nasycenia można zauważyć zarówno w warstwie edytorskiej, jak i w układzie graficznym wiersza. Staranne rozplanowanie tekstu, a także zwrócenie uwagi na jego wymiar materialny pozwalają autorce na skondensowanie (i jednoczesne zintensyfikowanie) podejmowanych wątków.

Na okładce i wewnątrz książki umieszczony został obraz Dominiki Kowyni zatytułowany Kłopoty z pamięcią (2017). Widoczne są tu inspiracje syntetyzmem wczesnej francuskiej awangardy z okolic nabizmu, fowizmu czy postimpresjonizmu, sam obraz nawiązuje zaś bezpośrednio do Kochanków René Magritte’a z 1928 roku. Motyw pary splecionej w miłosnym pocałunku – o twarzach owiniętych białą tkaniną – powraca u Kowyni, przeniesiony do odrealnionej przestrzeni, która przypomina drzewne słoje poprzecinane czarnymi liniami i przerwane płaszczyzną obszernej materii w kolorze zgaszonej żółci. Zamiast tkaniny na twarzach jednej z postaci malarka umieściła foliową reklamówkę, drugą postać zwracając do widza en trois quarts. Malarskie przetworzenie słynnej sceny towarzyszy wierszom Malek, przypominając jednocześnie, że poetka nieustannie próbuje odkrywać materialny aspekt wiersza, ale również o dokonywanych przez nią przetworzeniach komunikacyjnych i refleksji nad strategiami czytania. 

Malek próbuje odkrywać materialny aspekt wiersza

By lepiej zrozumieć proponowaną przez Malek koncepcję wiersza, warto omówić w pierwszej kolejności sam tytuł książki, który odwołuje się do żółwiego pancerza, a konkretniej – jego grzbietowej części. „Karapaks” budzi skojarzenia nie tylko z ochroną, pancerzem czy (pozornym) schronieniem, ale przywodzi na myśl również konteksty związane z eksploatacją zwierząt przez człowieka. U żółwi szylkretowych ozdobna część karapaksu, czyli płytki okrywającej pancerz, wykorzystywana była w sztuce użytkowej (grzebienie, biżuteria, bibeloty, inkrustacja mebli). To, co naturalnie służyć miało żółwiom za schronienie, integralną część ich cielesnej obecności, stanowiło zarazem źródło ich cierpienia albo przyczynę śmierci. W rozmowie z Rafałem Rutkowskim Malek zasugerowała odczytanie tytułowego karapaksu jako pustej skorupy właśnie.

Oszczędne formalnie wiersze sprowadzają opisywane sytuacje do ukonkretnionych, lecz nie zawsze ściśle związanych ze sobą obrazów czy fragmentarycznych opisów. Charakterystyczny jest tu niemal całkowity brak przymiotników, obecność metonimii, anakolutów, elips, jukstapozycji, enumeracji, a także pojedynczych fraz niejednokrotnie odwracających logikę zdania, sprawdzających możliwości i ograniczenia składni. Mam tutaj na myśli sformułowania takie jak: „komuś płaczą interesy”(Demokracja, harmonia interesów), „po prostu wkładam siebie w buty”(Aplikacja Planety), „Pociła mu się koszula(Odwiedziny),„Doczekają nas piaski”(’18). Natomiast w wierszu tytułowym, otwierającym książkę: „Wszystkie twoje owoce trafiły już na drzewa. / A do niedawna spało się / pod morelami (…) / Rano znikał dźwięk i nie mogłam planować / kruszonki, zamarła wszerz / struktura mansjonu”.

Czytaj także:
Marek Olszewski
o twórczości Igora Jarka

Uwagę przykuwają tutaj szczególnie dwa fragmenty: „wszystkie twoje owoce trafiły na drzewa”, gdzie dochodzi nie tyle do wspomnianego odwrócenia logiki zdania, co odwrócenia sposobu działania świata, oraz „zamarła wszerz struktura mansjonu”. Mansjon, jako jednostka scenograficzna, stanowił oryginalnie umowną reprezentację miejsca – nieraz ustawiano je w szeregu, jeden po drugim, lub układano w kole tak, aby widzowie przedstawienia mogli jednocześnie śledzić akcję wystawianego dramatu lub misterium. Sama figura mansjonu jest w książce istotna: z jednej strony zwraca ona uwagę na teatralność niektórych gestów Malek, w tym wykorzystywane przez nią rekwizyty i budowany entourage, z drugiej  – przypomina o narracyjnym symultanizmie wprowadzanym przez autorkę. Historie zaczynają się zwykle w przypadkowym momencie, jednak wiersz nie prowadzi do ich rozwiązania czy zakończenia – większość z nich czytelniczka zastaje zaś in media res. Tak też dzieje się w kolejnych wierszach; oprócz „zapomnianego Kopernika” Malek wprowadza postacie Szymańskiego i Schumana, pojawiają się też Johannes, Rob i Martyna, „polski Vincent”, a także postacie oznaczone inicjałami (L., W., K., J.). 

Książka przypomina porozpruwaną tkaninę, której pojedyncze nici wyrwane zostały z uporządkowanej struktury, wątku i osnowy, i sterczą żałośnie, przypominając o pierwotnej, być może niemożliwej już do odtworzenia całości. Istotna jest tu terminologia zaczerpnięta z nauk przyrodniczych, ale także słowa rzadkie, niefunkcjonujące w codziennym obiegu. Zwierzęta i rośliny pojawiają się w Karapaksie na tej samej zasadzie co postacie ludzkie – przygodnie, pretekstowo, jakby przypadkowo wrzucone w ciąg narracji. Poetka wyraźnie stara się wybierać słowa rzadziej używane, pełne aliteracji, związane z botaniką lub zoologią, m.in.: „gwajak” (drewno drzewa gwajakowego), „soliter” (w dendrologii: określenie samotnie rosnącego drzewa), „piżmak” (zwierzę), „gawra” (legowisko niedźwiedzi), „ligustr” (krzew liściasty), „mirty” (rośliny obecne w symbolice mitologii greckiej, ale również Talmudu czy Biblii), „galasy” (patologiczne narośle na liściach, korze, pniach drzew), „staroraki” (szczękoczółkowce), „archeowce” (prokarionty).

Książka Malek przypomina porozpruwaną tkaninę

Pozornie przypadkowe, obco i dziwnie brzmiące wyrazy odsyłają nas do różnych porządków. Ciekawe w kontekście zwierząt są również zastosowane przez poetkę porównania – w utworze Wnęka czytamy: „Kiedy próbowałam odlecieć, strzegłeś mnie jak szerszeń wnęki okiennej”. W wierszu Aplikacja planety pojawia się z kolei komar: „Nie można kupować ceramicznego noża. Licytować strychu. Wzburzyć się jak komar”. Malek wybiera owady, które kojarzą się powszechnie z zagrożeniem, w przypadku szerszenia pojawia się dodatkowo aspekt zaborczości i ubezwłasnowolnienia – adresat liryczny jako szerszeń-strażnik wnęki okiennej ciekawie dopełnia się z obrazem Kowyni, podkreślając tym samym niemożność wydostania się z jakiegoś miejsca. Wszystkie wiersze zawarte w Karapaksie związane są właśnie z niemożliwością wyjścia (również interpretacyjnie) poza trwający, pozornie jedyny możliwy porządek, z którego każda próba ucieczki wiązać się będzie z poczuciem niebezpieczeństwa. W wierszu Soliter czytamy: 

W malarstwie i poezji – spodziewał się czegoś innego.
Gmach obłożony piaskowcem i stróżówka, z której odchodził 

zapach cytryn i głos radia,
też go zaskoczyły. Stanął w bramie – dalej kładł się pleczysty 

soliter. 
W. przełknął ślinę. Włosy zwinęły mu się.

Quasi-dramaturgiczne wtręty przywodzą na myśl narrację filmową: „stanął w bramie (…) przełknął ślinę. Włosy zwinęły mu się”. Malek stosuje technikę, którą z powodzeniem można by określić mianem montażowej. Skupia się przede wszystkim na warstwie wizualnej, tym, co widać i co dzieje się w kadrze. Dlatego też poszczególne elementy narracji, wielość wątków i postaci nie prowadzą do miejsca, w którym byłaby możliwa pełna i przekonująca rekonstrukcja przedstawionego świata. Podmiotka skupia się na tym, co doraźne i materialne, figuratywne. Oszczędne, minimalistyczne obrazy funkcjonujące na zasadzie metonimii przypominają raczej zwodnicze kalambury niż tekst otwarty na hermeneutyczne odczytanie. Poetka opiera koncept wiersza na sprzecznościach, balansując pomiędzy lekkością i ciężarem, humorem i powagą. Odbioru nie ułatwia zagęszczenie środków stylistycznych: rozmieszczone w tekstach synekdochy, anafory, aliteracje czy szczątkowe stylizacje nawiązujące do biblijnej frazy. Wiersz Irys i hangar zbudowany jest w całości z jednego, krótkiego pytania, mogącego nasuwać z kolei skojarzenia z koanem, zenistyczną formułą pytania opartą na paradoksie (np. „Jak brzmi klaśnięcie jednej dłoni?”). Podmiotka pyta zatem: „Czy hurtownia może być świątynią?”. Wyraźne i oczywiste jest zestawienie sfery sacrum i profanum, bardziej jednak chodziłoby tu o faktyczne zniesienie tej różnicy i pomyślenie hurtowni jako rzeczywistej świątyni stanowiącej centralny punkt szerokiej dystrybucji dóbr – świątyni logistyki i prywatnego kapitału. 

Czytaj także:
Adam Partyka recenzuje
Co mogło pójść nie tak
Macieja Roberta

Należy zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt związany ze statusem karapaksu i jego dawnym wykorzystaniem. W czasach premonetarnych muszla stanowiła bowiem ekwiwalent waluty. Najstarszą muszlą (shell money) wykorzystywaną na prawach środka płatniczego była muszla kauri, w niektórych plemionach Indiańskich popularne były tzw. wampumy (pasy złożone z przewierconych muszli), a w starożytnych Chinach – również skorupy żółwi. A zatem sam pieniądz i związane z nim mechanizmy wymiany są dla Malek jednym z ważniejszych wątków. Bogatsi o tę wiedzę wróćmy do wiersza otwierającego:

Wszystkie twoje owoce trafiły już na drzewa.
A do niedawna spało się

pod morelami, które spadając – wydawały plask, nieco czeski.
Nie przeszkadzał mi.

Spało się bez czucia, jak pieniądz, karapaks, zapomniany Kopernik
(…)

Pojawia się zatem pieniądz. Jego rola w gospodarce kapitalistycznej jest złożona; z jednej strony służy jako środek wymiany, z drugiej – ma funkcję przechowywania wartości. Po pieniądzu wymienia podmiotka tytułowy karapaks i „zapomnianego Kopernika”. Abstrakcyjny środek płatniczy, fragment żółwiej skorupy i nazwisko polskiego astronoma łączy kontekst ekonomiczny. Podmiotka wymienia tutaj Kopernika – z jednej strony postać widniejącą od końca lat sześćdziesiątych na banknotach tysiączłotowych, które dziś, po denominacji, pozbawione są jakiejkolwiek wartości, z drugiej – jako autora traktatu Monetae cudendae ratio (Rozprawa o biciu monety czy też Sposób bicia monety), w którym opisał on relacje i zasady współistnienia dwóch rodzajów pieniądza w obiegu. Według Kopernika, gdy monety mają różną wartość nienominalną, a identyczną wartość nominalną i znajdują się jednocześnie w obiegu, dochodzi do wypierania „lepszego” pieniądza, pieniądzem „gorszym”2. Podmiotka wymienia kolejne elementy związane z pieniądzem i jego rolą. W tym kontekście wcześniejszą frazę „wszystkie twoje owoce trafiły już na drzewo” traktować można jako nawiązanie zarówno do prawa własności („twoje”), jak i do mechanizmu fetyszyzmu towarowego. Gdy bowiem „spało się bez czucia”, owoce pchnięte zupełnie nieznaną siłą po prostu pojawiły się na drzewie. Następuje tutaj wyraźnie zaburzenie ciągu przyczyn i skutków, ale zdaje się, że relacje te są dla Malek jedynie paradoksalnym odbiciem kapitalistycznej rzeczywistości. 

Autorka obnaża nienaturalność i teatralność przedstawionego świata, przypominając zarazem o zachodzących w nim procesach, a wreszcie – dwoistym statusie ontologicznym pieniądza, jego proweniencji. Poetyka sprzeczności, którą proponuje Malek, wiąże się bezpośrednio z próbą zdystansowania wobec świata determinowanego przez ruch i logikę kapitału. W tej perspektywie jawi się on już nie jako racjonalny i naturalny, tylko groteskowy, prowizoryczny i wewnętrznie niespójny.


1  O koncepcji rzeźbiarskości w poezji Malek pisała chociażby Katarzyna Trzeciak. Zob. K. Trzeciak, Wiersz, czyli sytuacja rzeźbiarska. O materialności Kordu Natalii Malek, „Śląskie Studia Polonistyczne” 2018, nr 1 (11), s. 191-199. Warto przy okazji zaznaczyć, że wiersz rozumiany jako rzeźba czy też obiekt to istotny element projektu poetyckiego Kacpra Bartczaka. Jest to szczególnie ciekawe, biorąc pod uwagę osadzenie obydwojga autorów w angloamerykańskiej współczesnej tradycji literackiej. Por. np. K. Bartczak, Od wiersza jako organizmu mówiącego po wiersz jako formalne pole wielościowe, „Śląskie Studia Polonistyczne” 2018, nr 2 (12), s. 25-39.
2  W XVI wieku praktyka „psucia“ monety, czyli wybijania monety o mniejszej zawartości kruszca (srebra, złota), miała doprowadzać do zwiększenia liczby monet w obiegu, zatrzymywania monety słabszej i wyprowadzania w ramach handlu zagranicznego lub tezauryzacji monety silniejszej, doprowadzając tym do zmniejszenia monet o wyższej wartości nienominalnej w obiegu lokalnym, a w konsekwencji – spadku siły nabywczej pieniądza znajdującego się w obiegu. Por. J. Zajda, Kopernikowska teoria pieniądza, „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny” r. 35, 1973, z. 4, s. 17–40. Dziś ta różnica jakościowa porównywana bywa – w dużym uproszczeniu – do różnicy między bezpiecznymi aktywami o stałej wartości a pieniądzem elektronicznym, który nie posiada wartości nienominalnej, za to posiada nominalną wartość zmienną.


Natalia Malek
Karapaks

wyd. WBPiCAK, 2020, s. 52


Sonia Nowacka (ur. 1994) – doktorantka na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Wrocławskiego, krytyczka literacka, scenarzystka telewizyjna. Współorganizatorka wydarzeń z cyklu Czwartki Ujemne. Publikowała m.in. w „Odrze”, „ArtPapierze”, „Kontencie”.

Anna Bartkowiak (ur.1999) – od niedawna tworzy kolaże techniką analogową i digitalową, głównie z użyciem retro zdjęć pochodzących z Narodowego Archiwum Cyfrowego. Przyszła studentka Grafiki na Collegium da Vinci w Poznaniu. Publikuje swoje prace na Instagramie pod nazwą wycinanki__


2 thoughts on “„Czy hurtownia może być świątynią?” (Natalia Malek, „Karapaks”)”

  1. Pingback: Mały Format

  2. Pingback: Karolina Górnicka – PRAKTYKA INTENSYWNOŚCI [rec. N. Malek „Karapaks”] (04.2021) – 8. ARKUSZ „ODRY"

Comments are closed.