Twórczość Mariana Pankowskiego wciąż pozostaje na obrzeżach kanonu historii literatury polskiej. W pracy Poetyckie podwojenie. Marian Pankowski – polski poeta języka francuskiego belgijska polonistka Dorota Walczak-Delanois podjęła się trudu nakreślenia literackiej „archeologii” autora, znanego głównie z prozy, który sam mówił o sobie: „Odkąd zacząłem pisać wiersze, jedynym horyzontem mojego życia była i jest dziś, po sześćdziesięciu latach, poezja”. Bogaty dorobek Pankowskiego – poetycka zwięzłość wierszy, artystyczny kształt jego prozy i form teatralnych – oferuje doświadczenie obcowania z utworami o konsekwentnym sposobie obrazowania i tematyzowania świata. Treści wyrażane we wszystkich klasycznych gatunkach literackich, jakimi posługiwał się Pankowski, często wzajemnie się przenikają. Interesujące wydaje się więc proponowane przez Walczak-Delanois ujęcie mniej znanych początków jego twórczości, kiedy to skupiał się wyłącznie na poezji, jako szerokiego podłoża, pisarskiego gruntu czy specyficznej formy zapowiedzi dalszej działalności twórczej. 

Każdy, kto obcował z literaturą Pankowskiego, wie, że autor ten wytworzył własny język, własny styl narracji, w którym łatwo się zadomowić i który szybko stał się jego rozpoznawalną sygnaturą. Wśród utworów prozatorskich, najbardziej znanej i najczęściej komentowanej części jego dorobku, wyróżnia się powieść Rudolf (pierwsze wydanie: Londyn 1980, a ostatnie – trzecie – Kraków 2005). Zderza ona w sobie wywrotową opowieść o spontanicznej powojennej przyjaźni, zawartej na brukselskiej Starówce, między niemieckim oficerem a Polakiem, byłym więźniem obozu, z interesującą literacko próbą homoseksualnego „coming outu”. Uderzające jest tu przede wszystkim połączenie awangardowej stylistyki z „awangardowością genderową”. Bohater powieści, brukselski profesor, słuchając intymnych zwierzeń przygodnie poznanego turysty, który – pozostając w małżeństwie heteroseksualnym, całe życie pragnął mężczyzn (i realizował te pragnienia) – coraz bardziej oswaja własną „inność” seksualną. W powieści może ona jednak dojść do głosu, albo zostać wypowiedziana w tekście, dopiero w rozmowie bohatera z jego matką, która mieszka na polskiej prowincji. Ten rysowany jak gdyby przerywaną kreską coming out umożliwia nie tyle bardziej liberalna zachodnia kultura, co raczej bliska więź z polską matką, której narrator ze wszystkiego się zwierza. Intymność, rodzinna podmiotowa relacja, przeżywana jest tutaj jako najważniejsze „obywatelstwo”. Pankowski w Rudolfie połączył poetycką formę prozy z transgresyjną formą wyznania. Przekracza tym samym – we właściwy dla postmodernizmu sposób – modernistyczne ograniczenia, w wyniku których autorzy tacy jak Jarosław Iwaszkiewicz czy Tomasz Mann (na co wskazywał German Ritz) podlegali rozdarciu między artyzmem formy i tematem przekazu: wysoka sztuka nie mogła być „zbrukana” niskimi treściami.

Przykład Rudolfa może potwierdzić zasadność tezy Walczak-Delanois o „podwojeniu” obecnym u Pankowskiego. Bohater tej powieści tworzy bowiem swój wewnętrzny świat w oparciu o dwa bieguny: zachodnioeuropejskie miasto, gdzie tworzy i żyje, oraz polską „małą ojczyznę”, w której zostawił ukochaną matkę, dzieciństwo i młodość, uwiecznione w twórczości. To symboliczne napięcie dwóch narodowości, dwóch sposobów funkcjonowania, jest najważniejszą cechą literatury Pankowskiego. Urodził się w Sanoku w przedwojennej Polce, a napad hitlerowskich Niemiec na Polskę zmusił go do przerwania studiów i wojennej tułaczki. Jako polski żołnierz był więźniem niemieckich obozów, a po wyzwoleniu osiadł w Brukseli, gdzie z czasem stanął na czele katedry slawistyki. Jako literat zaczął funkcjonować nie tylko w języku polskim, w którym debiutował, ale również w języku francuskim, w którym wydaje kolejne tomiki wierszy. Ta „podwójna” językowa tożsamość, ze wszystkimi jej implikacjami, będzie fundować jego literackie słowo i literacki świat. Silny autobiografizm twórczości Pankowskiego powoduje nawet, że czasem nazywa się go dzisiaj twórcą sanocko-brukselskim.

Polsko-francuskie podwojenie, obecne w tytule książki Doroty Walczak-Delanois, symbolizuje znamienne pęknięcie, nie wyczerpuje jednak twórczej złożoności Pankowskiego. Samo podwojenie autorka transponuje także na obecne w jego pracy rozpięcie między poezją a prozą. „Polski poeta języka francuskiego” to także „poetycki obywatel języka prozy”. Pankowski, jak dowodzi belgijska polonistka, nigdy całkowicie nie porzuca idiomu poetyckości. Książka Walczak-Delanois przynosi więc fundamentalne rozpoznania dzięki koncentracji na polsko- i francuskojęzycznych poetyckich początkach twórczości literackiej Pankowskiego, dotąd nigdy w ten sposób nieomawianych. Dla autorki fenomen „Panko” – jak z uwielbieniem nazywano go w belgijskim środowisku literackim – nie polega na jakieś nieokreślonej nieuchwytności, ale właśnie na świadomej siebie, ciągle przeżywanej i wypracowanej „podwójności”.

Pankowski debiutuje tomikiem Pieśni pompejańskie wydanym w 1946 roku w Brukseli. Następnie ukazują się: Wiersze alpejskie (Bruksela 1947), Podpłomyki (Bruksela 1951), Couleur de jeune mélèze („Kolor młodego modrzewia”, Bruksela 1951), Poigné du présent („Uścisk teraźniejszości”, Paryż 1954), Sto mil nad brzegiem (Warszawa 1958), Bajki dla Marty (Lublin 1986), Zielnik złotych śniegów (Lublin 1993), Moje słowo prowincjonalne (Sanok, 1998) i De arte poetica (Sanok, 2004). To rok 1951 przynosi afirmację poety jako twórcy dwujęzycznego: ukazują się wtedy dwa tomiki, polsko- i francuskojęzyczny. Zbiory wierszy pisanych po francusku są krokiem w stronę literackiej przynależności „nie tylko do polskojęzycznego obszaru twórczości krajowej i emigracyjnej, ale przede wszystkim do nowego obszaru frankofońskiej Belgii”, podkreśla Walczak-Delanois. W 1965 roku ukazuje się bogaty wybór tłumaczeń polskich autorów Anthologie de la poésie polonaise („Antologia poezji polskiej”), która ugruntowuje pozycję Pankowskiego jako popularyzatora poezji polskiej w obszarze francuskojęzycznym. Szybko staje się jej rozpoznawalnym znawcą w Belgii, zwracającym uwagę lokalnych czytelników na nieznany im podział polskiej literatury na twórczość krajową i emigracyjną. Dzięki niemu polska liryka zaczyna być obecna w Belgii, a on sam staje się jej uznanym autorem.

Fenomen „Panko” – jak z uwielbieniem nazywano Pankowskiego w belgijskim środowisku literackim –
polega na świadomej siebie, ciągle przeżywanej i
wypracowanej „podwójności”.

Zawieszony między belgijskim „tu”, a polskim „tam”, Pankowski stale pracuje nad „okrzepnięciem w języku francuskim”, pilnując jednocześnie literackiego ćwiczenia języka polskiego. Wczesny poetycki świat jego wierszy przynosi także inne symetryczne i „równolegle istniejące auto-identyfikacje”. „Poetycka tożsamość Pankowskiego” – pisze Walczak-Delanois – „kształtowana jest na równoległych, a czasami paralelnie krzyżujących się osiach: robotnik – arystokrata, Sanok – Bruksela, przeszłość – teraźniejszość, świat więźnia i świat człowieka wolnego, tradycja – nowatorstwo, poezja – proza, język polski – język francuski. To tylko niektóre z możliwych światów paralelnych”. Poeta o robotniczych korzeniach bywa na literackich salonach i brany jest za arystokratę pióra (w utworach prozatorskich matka często powtarza mu, by się nie „pospolitował”). Do końca lat sześćdziesiątych język francuski będzie bowiem językiem zachodnioeuropejskich elit, intelektualistów i wyższych sfer społecznych. Krzyżując perspektywę centrum i prowincji, Pankowski we wczesnych wierszach afirmuje więc siebie jako ocalonego z historycznej katastrofy. Próbując na nowo ułożyć się ze światem,  celebruje swoją „podwójność”, sprzeczność doświadczeń, której nie da się łatwo uładzić. Trzeba tu podkreślić, że właśnie poezja w obu językach „wpisana jest w jego utwory prozatorskie i dramatyczne, a także w jego codzienne wypowiedzi”, pozostaje najsilniejszym literackim odwołaniem świata jego tekstów. Jak dowodzi Przemysław Czapliński, całe dzieło Pankowskiego należy w tym sensie czytać jako „zamysł budowania poetyckiej suwerenności”.

Dwujęzyczność Pankowskiego ma również inne implikacje. Poprzez liczne artykuły w literackich magazynach francuskojęzycznych, wykłady uniwersyteckie (gdy autor zaczyna pracę na Université Libre de Bruxelles) czy działalność translatorską poeta mierzy się z „koniecznością dotarcia do innego zachodniego czytelnika”. Zaczyna być „świadomy innej historii literatury i historii społeczeństw, innych przestrzeni poruszania się w językach; świadomy jest osobnych gustów i ograniczeń” – podkreśla belgijsko-polska badaczka. I to doświadczenie przekuje się w namysł nad sposobami kodowania znaczeń i literackich transkrypcji doświadczenia. Pankowskiemu „towarzyszy nieustanna refleksja nad przystawalnością poezji polskiej i belgijskiej języka francuskiego do siebie, nad jej kompatybilnością społeczną, nad jej priorytetami artystycznymi”. Walczak-Delanois wyłapuje pewne fantazmatyczne różnice w dwóch paralelnych ekspresjach dwujęzycznych. W perspektywie polskojęzycznej – wiersze, pomimo zmysłowej stylistyki, o wiele silniej skupiają się na stanach duchowych, nostalgicznych i przepełnionych tęsknotą. Perspektywa francuskojęzyczna pozwala zaś śmielej projektować język opisu wrażeń i doznań cielesnych. W specyficznej próbie autorskiego tłumaczenia-retranskrypcji wierszy z francuskiego na polski to zmaganie się ze słowną cielesnością ujawnia się bardzo wyraźnie, podobnie jak w serii pejzażowych erotyków, w których stale powraca problem cielesnego nazywania. Ten problem staje się centralny, jako że z perspektywy literackiego opisu życia obozowego i poobozowego piękno ciała jest jednym z najistotniejszych toposów przetrwania. 

Czytaj także:
Dorota Walczak-Delanois recenzuje
Łowcę Leszka Szarugi

Ale jeszcze jedna fascynująca rzecz przykuwa naszą uwagę. We wczesnych wierszach autor tematyzował potęgę męskiej przyjaźni, pisząc o spotkanym w sanatorium Flamandzie – Hubercie van Vincklu. To on był przewodnikiem Pankowskiego po świecie belgijskiej kultury. Takie wiersze jak Ode à l’Amitié (Oda do przyjaźni) czy À Hubert (Do Huberta) mówią o czułości między mężczyznami i daleko posuniętej intymności, którą później Pankowski będzie przez wiele lat autocenzurował. „By czerpać z marzenia / Mężczyźni się spotykają” – pisał o przedwcześnie zmarłym przyjacielu. Tęsknota po nim może się równać tylko z nostalgią za utraconym Sanokiem i matką, przynależną do innej czasoprzestrzeni. Ta paralelność belgijskiego przewodnika Huberta jako fantomu i Matki, fantazmatycznej centralnej figury polskości, jest tu uderzająca. Poetycka osobowość Pankowskiego rozwinęła się właśnie między językiem francuskim, mówionym językiem polskim (który zatriumfuje w prozie, tworząc niepowtarzalny styl gawędy) a Matką jako centralną figurą słowa. „Matka wyznacza granice estetyki Pankowskiego – podkreśla Walczak-Delanois – pokazując możliwe połączenie akuratności, odpowiedniości słownej i barokowych rozwinięć”. Hubert i Matka wcielają w obu przypadkach kompleks literackiej intymności najwyższego stopnia, który zrealizuje się później w Rudolfie. Ta libidinalna afiliacja zwiąże na stałe gest twórczy Pankowskiego z żywiołem języka jako żywiołem „mowy”. Przywiązanie do „mowy”, w równym stopniu jak przywiązane do polszczyzny i jej słowotwórczej, życiodajnej mocy, zbuduje poetycki warsztat Pankowskiego jako „arcyczujnego” autora, w tym prozaika. Dodajmy jeszcze, że sama „mowa” odsyła do kolejnej podwójności polsko-belgijskiego twórcy, którą sam tematyzował we własnych tekstach: autorskiej i nauczycielskiej. W szczegółowo i fantazmatycznie rozliczającym się z akademicką dwujęzycznością artykule Autor podwójny Pankowski nakreślił swój własny „podwójny portret profesora i pisarza polskiego”.

Intymne powiązania, które ujawnia drobiazgowa praca literaturoznawcza polonijnej badaczki, współistnieją obok innych zależności. Jej książka dokonuje również intelektualnego umiejscowienia początków bogatej kariery literackiej Pankowskiego. Dotyczy to jego pracy doktorskiej, pisanej po francusku i poświęconej Leśmianowi, w której pisarz skupił się na temacie przekraczania i unicestwiania wyobraźniowych granic. Specyficzną postawę Pankowskiego na emigracji możemy uchwycić też poprzez analizę jego długiej współpracy, a następnie zerwania z paryską „Kulturą” – poeta nie chciał przerywać kontaktów z krajem ze względu na mieszkającą w nim matkę, którą odwiedza pierwszy raz po długiej przerwie w 1958 roku. Regularnie stara się też w Polsce publikować, a to, ze zrozumiałych względów, nie mieści się w standardach emigracyjnej etykiety, budującej swą intelektualną wartość na bojkocie oficjalnego obiegu kultury w Polsce. Pankowski próbuje ustawicznie swoich sposobów jednania się ze światem, które prowadzą go w stronę specjalnego literackiego miejsca. Pomimo jego emigracyjnej i PRL-owskiej podwójności (często obecność w jednym ze światów dyskredytowała możliwość w funkcjonowania w drugim) udaje mu się być jednym z najbardziej wywrotowych i subwersywnych twórców swoich czasów. W bogatej prozatorskiej i dramatopisarskiej twórczości nie unika tematów politycznie wymagających, będących społecznym wyzwaniem czy publicystycznie nacechowanych, takich jak kapłaństwo kobiet (dramat Ksiądz Helena), pedofilia (powieść Putto), hipokryzja polskiej religijności (powieść Pątnicy z Macierzyzny), polski antysemityzm (Była żydówka, nie ma żydówki), czy seksualność czasu starości (powieść Bal wdów i wdowców). 

Poetycka osobowość Pankowskiego rozwinęła się między językiem francuskim, mówionym językiem polskim a Matką jako centralną figurą słowa.

Wieloznaczna „podwójność” pozwala mu stale łączyć rejestry swojskości i obcości, wprowadzać do polskiej ludowej „ględźby” elementy emancypacyjne czy związane z progresywną społeczną wizją. Dodam na koniec, że narzuca się w tych refleksjach konieczność oddzielnego zastanowienia się nad hetero- i homoseksualnym podwojeniem, tak silnie obecnym w tym dziele, że można by tu być może mówić o ekryturze biseksualnej. Przenoszę ten koncept z terenu feministycznej teorii literatury, rozwiniętej zwłaszcza w jej obszarze francuskojęzycznym w latach 70. i znanej jako écriture feminine, czyli ekrytura kobieca. Postuluje ona ujawnienie seksualności podmiotu tworzącego tekst, czyli projektującego przedstawienie, aby obnażyć męskocentryczną ułudę uniwersalności, dopomina się o dopuszczenie do głosu różnych „mniejszych”, stłumionych, niedominujących podmiotowości i seksualności. Zaznaczmy więc, że badania ekrytury biseksualnej pytają o ukazującą się w tekście „poetykę różnicy płci” (wedle określenia Hélène Cixous i Jacques’a Derridy). Biseksualna „podwójność” Pankowskiego będzie jednak skrywała pewne pęknięcie – w jego twórczości, która przekracza i subwersuje męskie metafory, „kobiecość” ujmowana jest wyjątkowo statycznie i konwencjonalnie. Poza Matką, patronką literackiego słowa (fenomen ten zasługuje na oddzielne literackie badania), kobiety pojawiają się w tradycyjnych rolach seksualnych, a wyjątek stanowi rola żony i córki. Imaginarium męskich fantazji pozostaje tu wyjątkowo utypowione, różnica płci rozumiana jako symboliczna hierarchia jest rzadko podważana. Fakt ten uderza najbardziej w Pątnikach z Macierzyzny, gdzie silnym kontrapunktem dla motywu fałszywej religijności jest wątek małomiasteczkowej prostytutki, Grubej Anielci. I choć narracja intuicyjnie nadaje jej wywrotowy potencjał, literacki opis nie wychodzi poza pokazywanie w kobiecie „seksualnego” mięsa. Subwersja okazuje się tu utrwalać wszechobecne patriarchalne wyobrażenia.

Ostatnie, symboliczne i literackie pęknięcie dotyczy ważnego tematu relacji polsko-żydowskich. Pankowski był jednym z pierwszych twórców, który tematyzował wątek Zagłady w literaturze powojennej. Ciągle „niedoczytany” poemat Auschwitz z Pieśni pompejańskich (któremu Walczak-Delanois poświęciła rozdział swej wcześniejszej książki Niedoczytani – nierozpoznani. O meandrach poezji polskiej XX i XXI wieku), późniejsza o pół wieku proza Z Auszwicu do Belsen (2000) oraz liczne poetyckie aluzje w wierszach, oddają nie tylko horror Zagłady, lecz także horror pustki po zamordowanych Żydach. W macierzystym Sanoku Pankowski jest dzisiaj upamiętniony wraz w dwoma pisarzami żydowskiego pochodzenia, w tym z kolegą ze szkolnej ławki: Kalmanem Segalem. Fantomowy ból po nieobecnych sąsiadach będzie stale nawiedzać twórczość autora. Zagłada jest też dla Pankowskiego tematem osobistym – po wojnie ożenił się ze Lwowianką żydowskiego pochodzenia, ocalałą z Zagłady Reginą Fern. To jej dedykowana jest powieść Była Żydówka, nie ma Żydówki. Pankowski zderza w swojej twórczości wielką i małą narrację, Historię i kameralność, satyrę i ironię tragiczną. Niepowtarzalny styl jego prozy to również owa „żarłoczna autobiograficzność”, bliskość szczegółu, który ułatwia subwersję i transgresję wobec wielkich kodów kultury. W swym dziele Pankowski wielokrotnie oddawał hołd żonie. Być może warto jednak od nowa odczytać żydowskie wątki w dziele Pankowskiego w kontekście istotnego faktu, że Regina Fern po trudnych wojennych przeżyciach nigdy nie chciała pojechać do Polski – ani z mężem, ani z ich córką. Dzisiaj, gdy w studiach nad Holokaustem tyle mówimy o udziale Polaków w Zagładzie i kwestionujemy kategorię bezstronnego polskiego świadka, musimy dostrzec, że tutaj przebiega ostatnie bolesne pęknięcie, które literatura Pankowskiego ze sobą niesie. Pomimo silnego krytycznego zainteresowania twórczością autora, wielości głosów i tekstów na temat Pankowskiego ciągle brakuje bardziej kompleksowych i pogłębionych badań literaturoznawczych nad jego dorobkiem. Warto zatem odnotować wydaną naraz w wersji polskiej i francuskiej książkę Walczak-Delanois – poczynione w niej pionierskie uwagi wypełniają tę lukę.


Dorota Walczak-Delanois
Poetyckie podwojenie. Marian Pankowski – polski poeta
języka francuskiego

Dom wydawniczy ELIPSA, 2020, s. 318.