Skąd, autobiograficzna powieść Sašy Stanišicia, w oryginale nosi tytuł Herkunft, czyli „pochodzenie”. Celem narracji opisujących korzenie etniczne, narodowe czy klasowe najczęściej jest próba wiernej rekonstrukcji przeszłości, odnalezienie własnego miejsca w czasie i przestrzeni, udzielenie odpowiedzi na pytanie „skąd jestem”. A jednak Stanišić postępuje inaczej: skupia się nie tyle na pamięci, ile raczej na zapominaniu.

Babcia pisarza choruje na demencję i gubi się w czasie – nigdy nie wiadomo, czy naprawdę znajduje się w tym samym roku, co otaczający ją ludzie. Życie kobiety składa się z fragmentów, które bohaterka bezskutecznie próbuje złączyć w całość. Równie fragmentaryczna jest konstrukcja powieści. Autor wyznacza sobie zadanie: chce kolekcjonować wspomnienia, które straciła jego babcia. Robi to, ponieważ w tych historiach, często niekompletnych, odnajduje istotną część swojej nieciągłej tożsamości. Składające się na nią cząstki są na ogół przypadkowe, gdyż – zdaniem Stanišicia – w naszym życiu wiele zależy od przypadku:

Każdy dom jest przypadkowy: tu się rodzisz, z tamtego zostajesz wypędzony, gdzie indziej oddajesz swoją nerkę na cele naukowe. Kto ma wpływ na okoliczności, może nazwać się szczęśliwym. Kto opuszcza swój dom nie z przymusu, ale z wyboru. Szczęściarzem jest ten, kto może spełniać swoje życzenia – być tam, gdzie chce.

O przyszłości bohatera również zadecydował przypadek i dobry humor niemieckiego urzędnika, który poszedł petentowi na rękę, dzięki czemu Stanišić nie został deportowany z Niemiec, w przeciwieństwie do jego rodziców. Niemcy stały się więc nowym domem Sašy.

Pamięć bywa ułomna: wraz z upływem czasu gubią się szczegóły, a na ich miejscu pojawiają się nowe, które wydają się równie prawdziwe. Nie pamiętamy, że kiedyś tę samą historię opowiadaliśmy w trochę inny sposób, co jednak wcale nie umniejsza jej znaczenia. Dlatego powieść zaczyna się od demencji babci, a kończy się scenariuszem gry literackiej „Smoczy wyraj”, w której czytelnik wciela się w Stanišicia i z zaproponowanych przez niego elementów konstruuje własną opowieść: „Nie czytaj tego po kolei! To ty decydujesz, jak potoczy się historia”. Dając odbiorcy możliwość wyboru, autor udowadnia zarazem, że o tym, jakie wspomnienia zostaną utrwalone, przesądza jednostkowy wybór. Nie jest on jednak łatwy, a świadczy o tym podjęta przez autora próba napisania własnego życiorysu – musiał go złożyć w urzędzie imigracyjnym, aby uzyskać niemieckie obywatelstwo. Jedynie krótkie zdanie informujące o dacie i miejscu urodzenia napisał z przekonaniem o jego prawdziwości („Urodziłem się 7 marca 1978 roku w Višegradzie nad Driną”). Reszta, niezależnie od włożonego wysiłku, wydawała mu się niepełna. Dlatego zdecydował się w końcu na przywołanie pojedynczych wspomnień z dzieciństwa, stworzył również listę rzeczy, które posiadał przed wojną.

Skąd opowiada o doświadczeniach emigrantów, którzy po wybuchu wojny musieli opuścić ojczyznę. Stanišić opisuje położenie uciekinierów z niezwykłą dbałością o szczegóły. Jest wiosna 1992 roku. Czternastoletni Saša – po ojcu Serb, po matce Muzułmanin – dorasta w Višegradzie, mieście, które już na samym początku wojny w Bośni stało się terenem działań militarnych. Działania te doprowadziły do wygnania i wymordowania tysięcy Boszniaków, czyli muzułmanów mieszkających w  Bośni i Hercegowinie. Matkę Sašy w porę ostrzeżono o nadchodzącym niebezpieczeństwie; rodzina zdecydowała się uciec do Niemiec, a w Višegradzie pozostała tylko babcia Sašy. W Niemczech rodzice – mający wyższe wykształcenie – tracą dawną pozycję. Muszą podjąć jakąkolwiek pracę, aby zapewnić byt sobie i dziecku. Po zakończeniu wojny w Bośni, grozi im jednak deportacja – by jej uniknąć, decydują się wyjechać do Ameryki.

Stanišić nie ogranicza się do przedstawienia cudzych doświadczeń. Opisuje również swoją walkę z językiem i wstyd, który towarzyszył mu przez całą młodość. Czuł się odmieńcem: nie miał modnych ubrań, a jego rodzice kaleczyli niemiecki; na każdym kroku podkreślali inność, z którą Saša nie chciał być kojarzony. Próbował jak najbardziej upodobnić się do niemieckich kolegów: nosić te same ubrania i słuchać modnej muzyki, nauczyć się niemieckiego na tyle dobrze, by Niemcy nie mieli go za Jugola. Stanišić opowiada o dojrzewaniu do akceptacji własnych korzeni i tożsamości, która – czy chcemy tego czy nie – określa nasze miejsce pośród innych.

Właśnie to skupienie się na indywidualnym doświadczeniu zdaje się odpowiedzią na pytanie, w jaki sposób pisać dziś o pochodzeniu. Dziś, gdy podziały są umacniane, wyraźnie mówi się o narodowych interesach, a politycy budują swoją popularność na nienawiści i wykluczaniu innych. Na początku pisanie na ten temat wydawało się Stanišiciowi niebezpieczne – chciał uniknąć niepotrzebnego utrwalania różnic. Po wizycie w rodzinnej Oskorušy nie potrafił jednak uciec od tego zagadnienia: „[…] w większości tekstów na różny sposób zajmowałem się ludźmi i miejscami, przyglądałem się, co znaczy dla nich to, że urodzili się w konkretnym miejscu. Również jak to jest: nie móc lub nie chcieć już tam żyć” – zauważa. Pisząc o innych, stara się odpowiedzieć na pytanie, czym jest ojczyzna. Dla osoby, której najbliżsi rozproszeni są po całym świecie, ojczyzna – parafrazując słowa Stanišicia – prawie nigdy nie jest tam, gdzie rodzina.

Czytaj także:
Maria Karpińska
pisze o Dla Rouenny
Sigrid Nunez

 Tytuł książki w oryginale oznacza „pochodzenie”. Do czego zatem odnosi się „skąd” z polskiego przekładu? „Do położenia geograficznego wzgórza, na którym znajdowała się sala porodowa? Do granic państwa w chwili, gdy nadeszły ostatnie bóle? Proweniencji rodziców? Genów, przodków, dialektu?” Nasze pochodzenie i związana z nim tożsamość są konstruktami, rodzajem „kostiumu, który musimy wiecznie nosić, skoro już go nam założono”. Kostium ten może stać się przekleństwem lub kapitałem. Wszystko zależy od szczęścia i przypadku; a żeby nie brzmiało to nazbyt tragicznie, dodajmy, że ważna jest też umiejętność odnalezienia się w danej sytuacji i obrócenia jej na swoją korzyść. Dla pisarza rodzinny kraj to nie konkretne terytorium, tylko świat z historii opowiadanych przez babcie.

Powieść Stanišicia nie jest sentymentalna, bywa natomiast nostalgiczna, zwłaszcza gdy pisarz wraca pamięcią do dzieciństwa spędzonego w Jugosławii czy do pierwszych lat w Heidelbergu; pisze o smaku lodów czekoladowych, które kupiła mu mama na poprawę nastroju, o najlepszych przyjaciołach, którzy tak samo jak on próbowali odnaleźć się w nowej rzeczywistości, o ludziach, którzy go bezinteresownie wspierali. Autorowi nie brakuje też poczucia humoru – oscyluje między autoironią i melancholią. To wszystko sprawia, że wymowa Skąd jest wyjątkowo aktualna. Skoro nie mamy wpływu na nasze pochodzenie, dlaczego wciąż jest powodem do nienawiści i staje się przyczyną zbrodni?


Saša Stanišić
Skąd

przeł. Małgorzata Gralińska
Książkowe Klimaty, 2022, s. 376



Patrycja Chajęcka – z wykształcenia antropolożka, serbistka i filolożka polska. Studiowała też etnologię i kroatystykę na Uniwersytecie w Zagrzebiu. W Instytucie Slawistyki PAN pisze doktorat o przemianach obrazu Zagrzebia w prozie chorwackiej po 1918 roku. Sekretarz redakcji czasopisma „Slavia Meridionalis”. Recenzje, szkice, eseje, wywiady oraz przekłady publikowała m.in. na łamach „Nowych Książek”, „Twórczości”, „eleWatora”, „Fabulariów”, „artPapieru” oraz „Arterii”.