Ten tekst jest częścią cyklu poświęconego Henrykowi Berezie z okazji jego 95. urodzin. Pozostałe teksty przeczytaj tutaj.
na chuj mi to
i to i to
święty już
woła lud
kości w grobie
świat w żałobie
niech on będzie
w raju dusz
bęcwał na schwał
chciał mieć rząd dusz
z duszami ani w ząb
w garści ściska nóż
jak ręką odjął
bykiem przyłożył
chciał wychędożyć
tylko ochędożył
ochędożony
patrzę w cztery strony
jak dobry bóg
mój Światowid
czternastolatek
patrzyłem niemy
pędzono Żydów
ze Skierniewic
szosą Mszczonowską
w stronę Warszawy
żandarmi z dwóch stron
z bronią do strzału
psy większe niż ja
śmierć była szansą
tylko kilkanaście kroków
nie zostałbym świadkiem
przez lata winnym
że nie zginąłem
z obojętności
(resztę przemilczę
sędzią nie jestem)
przypomniał sobie ktoś
przywrócić karę śmierci
działać na upatrzonego
wszyscy podejrzani
wykonawcy są i będą
skazanych brać na ambit
niech sami coś zrobią
naga prawda
kto ją zna
kto słyszał głos
w jej niemym jęku
w trzasku czaszki
od ciosu zbójcy
kto widział szczęście
w samym blasku
cudzych oczu
nagiej prawdzie
kłamią słowa
ona jest jeśli jest
w przedsłowiu w bezsłowiu
kto mógł ten wie
kim był Franek Król
jak na skrzydłach niosę
jego królewski dar
pół litra wódki
ciało i krew czasu
w stanie wojennym
w centrum miasta
dar wymsknął mi się z rąk
szklany trzask
koło mnie tłum
kondolentów
nigdy w rozpaczy
blisko śmierci
nikt mi tak nie współczuł
jak wtedy
zgrzyty bez zgrzytania
by zgrzytać zębów brak
można puszczać bąki
ale sam na sam
zgrzyty (czy bąki) z liczb
więc metafizyczne
z niczego w niczym
liczba jedyny bóg
widomie traci moc
wstępuje do piekieł
szyje baba frak
kombinuje tak
kracze kruk
żaba skacze
Pan Bóg lubi ruch
duży pies
dobrej rasy
na mój dotyk
już miał wzwód
gdybym wiedział
jak to zrobić
bym mu dopomógł
Zapowiedź: Henryk Bereza, Zgrzyty. Wiersze zebrane, posł. Karol Maliszewski, PIW, Warszawa 2022.