Gdybym ja mniemał, że tu z gościem gadam,
Który na ziemię stąd wróci szczęśliwy,
Płomień mój wnet by nieruchomym został;
Lecz jeśli prawdę mówią, że nikt żywy
Z tej się otchłani piekieł nie wydostał,
Mało się troszcząc o wstyd, odpowiadam.
(Dante, przeł. Julian Korsak)
Nucić Mateusza Żaboklickiego spełnia oczekiwania stawiane debiutom – świeże podejście autora do języka zapowiada osobną dykcję. Nowość ta nie wynika jednak z odpowiedzi na środowiskowe mody, nie jest też epigońskim powtórzeniem dominujących idiomów; bierze się raczej z udanego przekształcania tradycji literackich. Za sprawą nieoczywistego debiutu warszawski autor wchodzi więc w pole literackie niejako z boku, nie włączając się w młodopoetycki agon.
U Żaboklickiego wiele dzieje się pomiędzy tematem i sposobem jego ujęcia; ważną rolę odgrywa tu retoryka wytwarzania, dziania się. Opowieść o młodości, ujęta w ramę czasową pijatyki jednej nocy – od wyjścia z domu do powrotu – przypomina partyturę. Siła tych wierszy widoczna jest natomiast w miejscach, gdzie udaje im się zneutralizować wstyd, który produkuje maszyna społeczna, przechwycić wytwarzane przez nią sensy i wykorzystać je.
„W chłodzie członka / w prącia cieniu”
Łatwo wychwycić podstawową dla poezji Żaboklickiego linię napięć pomiędzy tym, co wysokie, a tym, co niskie. Napięcia te wynikają przede wszystkim ze stosunku podporządkowania. Relacja podległości ujawnia się tuna kilka sposobów, a jej figury stale towarzyszą podmiotowi, odpowiadając poszczególnym etapom jego rozwoju: od poczucia wstydu związanego z cielesną odmiennością względem innych dzieci (wiersz Cycki), przez społeczne i ekonomiczne wykluczenie studentów i „młodych dorosłych” – widać to w Piosence I (loop) – aż po opresyjność kulturowych wzorców męskości (na przykład w wierszu Mediolan). Ten afekt przekracza podział na prywatne i społeczne – w obu przypadkach wstyd czyni jednostkę podległą:
Cycki
koszulki na bez koszulek
nie zliczę ile razy
miałem szczęście kiedy pomysł był
koszulki na bez koszulek
latem zawsze trochę drżałem
że ktoś będzie miał ten pomysł
koszulki na bez koszulek
i pewnie parę razy
w ogóle nie poszedłem
na boisko grać ktoś mógłby
mieć ten pomysł że koszulki
że koszulki na bez koszulek
i rozjebać mnie do jaja
Decyzja o zdjęciu koszulek – autorytatywnie podejmowana przez większość – prowadzi najpierw do wykluczenia („i pewnie parę razy // w ogóle nie poszedłem / na boisko grać”), a potem do zupełnej dezintegracji podmiotu („i rozjebać mnie do jaja”). Dzieje się tak, gdy jego cechy fizyczne, niepasujące do kulturowego wzorca, budzą wstyd – obfite tytułowe „cycki” stają się przyczyną zakwestionowania męskości bohatera. Powtórzy się to w kilku innych utworach, na przykład w Facetem („pan doktor mnie pyta Czy zawsze pan był / otyłym facetem i właśnie tak pyta / Czy byłem facetem zawsze”), lub Gorąco, gdzie niedostateczny rozmiar penisa odbiera poczucie siły i bezpieczeństwa („niestety penis mój / nie jest dostatecznie długi / żeby od stóp do głów / ochronić mnie i schować”).
Drugim znaczącym wątkiem Nucić jest próba zrozumienia podległości wobec lepiej usytuowanych społecznie i ekonomicznie. Wstyd będzie brał się z poczucia wybrakowania względem tych, których opinia wydaje się ważna z uwagi na ich pozycję klasową czy kapitał kulturowy. Najciekawsze jest to, że w każdą taką relację – czy to w Piosence I (loop), In memoriam Alexandre Soares dos Santos, czy w Piosence II – wplątani są ludzie względnie młodzi, albo tacy, których młodość została sztucznie przedłużona („sztucznie”, czyli przez ekonomiczną zależność). W wymienionych wierszach będą to kolejno: „przyjechani z całej Polski (…) studenci”, „smutna dziewczyna w koszulce z pikaczu” i podporządkowani zarządcom nieruchomości „wieczni podopieczni”.
Żaboklicki chce ukazać współczesną niewystarczalność klasycznej kultury europejskiej wraz z jej paternalizmem. Jedną z figur kluczowych dla tej formacji myślowej jest wzorzec cnotliwego męża stanu, wodza. Na przykład w wierszu Mediolan podmiot bezskutecznie usiłuje przypomnieć sobie, kim był Odoaker: „tam gdzie padły słowa / Odoaker czekajcie to na pewno nie był / papież gdzie połamany mówiłem Prosperem”. Sam jest innego rodzaju władcą – rzygającym pod siebie „królem życia”, który przypomina skompromitowanego i zesłanego na wyspę Prospera. Tak samo prześmiewczo odnosi się Żablokicki do społecznej roli poety – a przynajmniej do tego, co tradycyjnie z nią kojarzone – i do formalnego porządku wiersza. Ze sceptycyzmem traktuje więc sławę artystyczną, która pod postacią horacjańskiego hasła exegi monumentum przerobiona zostaje w wierszu Naraz („całą noc znowu sny o wielkości”), jak i styl wysoki,w wielu utworach przewrotnie obniżany i kolokwializowany. „Czy to jest hymn czy piosenka”, zastanawia się podmiot w Lalce, a w omawianym już Mediolanie trawestuje sielankę, czyniąc tłem westchnień miłosnych „miejsce gdzie się zrzygałeś tak pięknie i dobrze”. Unieważnia w ten sposób podział na wysokie i niskie, próbując odzyskać (literacką) sprawczość.
„Smutek, który widzę, / ma tysiące, miliony lat”
Cytat z podtytułu pochodzi z wiersza In memoriam Alexandre Soares dos Santos. To czuła, intymna apostrofa do młodej dziewczyny spotkanej w Biedronce. Wbrew tytułowi wiersz nie upamiętnia jednak międzynarodowego przedsiębiorcy, a obecny w nim smutek nie ma nic wspólnego z konsolacją, staje się za to osią odkrywanej wspólnotowości. Pisze Żaboklicki: „smutek, który widzę, / ma tysiące, miliony lat, pamięta wszystkie / wódki, kasjerki i stałych klientów. Nie / możesz być od niego jakoś znacznie młodsza”. Pozbywa się gatunkowych wyznaczników epitafium – stylu wysokiego, panegiryzmu i skupienia na tytułowej postaci – i przechwytuje tę formę, by budować innego rodzaju relację społeczną. Opiera się ona nie na podziwie wobec uprzywilejowanych, ale na kolektywności, która unieważnia hierarchie.
Wiersz nie wzbudza więc współczucia, lecz uzmysławia, że smutek może stanowić fundament więzi. Czytelnik zyskuje dzięki temu wrażenie współuczestniczenia. Tak rozumiany smutek pozwala również zakwestionować różne formy aktywizmu: zarówno działania fundacji powołanej przez Alexandra na cześć ojca, działającej na rzecz równości szans, demokracji i społeczeństwa obywatelskiego, jak i próby reprezentacji pracowników. Pominięcie zmarłego Soaresa – wyłączenie go ze społeczności i uznanie jego życia za niegodne opłakiwania – jest gestem skierowanym przeciwko sieci władzy, która podporządkowała ekonomii wszystko, co polityczne.
„Właśnie / tym chciałbym być dla ciebie”
Opowieść o nocnym spacerze staje się w Nucić klamrą nie tylko czasową, lecz także kompozycyjną. Część wierszy składających się na cykl „miejskiej peregrynacji” nawiązuje bowiem do szekspirowskiego dramatu (i w Burzy, i w wierszu Mediolan balansuje się między komedią i romansem), ale i do takich postaci jak Bloom, Prufrock, czy bohater Wiersza dla J.S. Andrzeja Sosnowskiego:
Noc tysiączna i pierwsza
Cytując jutuba, odkręcając raz po raz
słoik z żartami z sykiem, kroczymy
przez plac Trzech Krzyży, rycząc jebutne
tutti z koncertu Korngolda. Jest przepiękna
noc, każdy z nas panisko, każdy księciunio,
jest z siedem lat temu, nas też trzech, jest przepiękna
noc, jest rolex ukoronowany nad nami, jest
tysiąc powodów, żeby owijać się w tamtą
noc jak w kołdrę, nas też trzech i może
ktoś jeszcze, nieważne, wielcy kroczymy
i tylko kto celniej. Czy ma się dziś jeszcze
to oko?
Żaboklicki wykorzystuje tu postać z opery Korngolda Umarłe miasto. Paul, jej bohater, żyje w ciągłym rozdarciu między niezakończoną żałobą a rodzącą się miłością. Wynik tej psychomachii pozostaje u Korngolda nierozstrzygnięty, postać jest zawieszona między życiem pozagrobowym a jego zaprzeczeniem. Tak samo podmiot Nucić – niczym jego literaccy poprzednicy – znajduje się „w połowie swojego życia”, a przynajmniej u schyłku własnej młodości, i musi rozliczyć się z dotychczasowym życiem. Na młodość tę, a raczej jej społeczny konstrukt, składają się jednak nie tylko podporządkowanie ekonomiczne i klasowe, lecz także nierozerwalnie z nią spojony wizerunek młodego poety. Po ekstatycznym tutti, burzy przetaczającej się przez (jak by nie było umarłą) Warszawę, bohater Żaboklickiego wraca do domu. Jego wyznanie miłosne pojawiające się w wierszu Na koniec formularza (bo to jest koniec formularza) – które jest także odpowiedzią na pytanie zadane w pierwszym utworze, Facetem – wiąże się z uczuciem wszechogarniającej swobody, wreszcie: możliwego wyzwolenia (choćby tylko na kilka minut przed zaśnięciem). Dostęp do niego mają również czytelniczka i czytelnik:
Kim chciałbym być Chciałbym być nocnym
ziemniakiem wyciągniętym prosto z garnka ręką
i w ogóle z keczupem albo solą ale
nie z solniczki palcami prosto ze słoika
a słoik odkręcałeś tak cicho jak tylko
się da i jeszcze jednym ziemniakiem już w drodze
do łóżka […] i świat wiruje kiedy zamkniesz oczy
i może się nie obyć bez rzygania Właśnie
tym chciałbym być dla ciebie Teraz obliż palce
i śpij